caalanthe
26.09.16, 13:41
Na początek napisze ze nie jestem trollem, choć to nie mój staly nick, pisze tutaj żeby się wyzalic, bo za bardzo nie mam komu innemu, w sytacji w jakiej się znalazłam jestem z własnej winy, bo wszyscy bliscy odradzali mi ten związek. A zanim przyjmą mnie na forum macochy to chyba zwariuje.
Moja sytuacja wygląda tak, jestem od siedmiu lat zona naprawdę wspaniałego człowieka, mamy 6letniego synka, planujemy (planowaliśmy?) w najbliższej przyszłości kolejne dziecko, w sumie czas najwyższy, ja mam 32 lata, maz 40.
Wlasciwie przez caly czas trwania naszego związku był jeden problem, corka mojego meza, obecnie 20 lata. Nie znosze tej dziewczyny od początku; jest leniwa, rozpuszczona, egoistyczna, a odpowiedzialność za cokolwiek ma na poziomie 5latki.
Teraz to dziewczę zaszlo w ciaze (4 miesiąc), w weekend awanura z jej rodzicami, po której panna chwilowo wyladowala u nas. Wszystko niestety rozbija się o to jak będzie wygladala jej przyszlosc z dzieciem, kto jej pomoze.
Jej mama odmowia, jest po ciężkim wypadku, fizycznie po prostu nie da rady.
Mój maz wpadl na genialny pomysl aby pomieszkala u nas do czasu az obroni prace licencjacka, a my mielibysmy pomoc jej przy dziecku, odsuwając tym samym nasze plany dotyczącego drugiego dziecka o co najmniej rok.
My, znaczyłoby ze ja, gdyż to ja pracuje w domu, wobec czego zresztą postawiłam zdecydowane veto. Prawde mowiac nie wyobrażam soebie tez jego zaangażowania w pomoc nawet gdyby pasierbica mieszkala z mama.
Po prostu, ja i dziecko (dzieci) potrzebujemy go w naszym domu, naszej rodzinie.
Wczoraj po krótkiej awanturze kazałam dziewczynie wynosic się do domu, mieszkamy w moim mieszkaniu, a mezowi zapowiedzilam ze jeśli zamierza przesuwać palny dotyczącego naszego dziecka i/lub bawic się w dziadka roku, to będzie to koniec naszego malzenstwa...
Co byscie zrobily w mojej sytuacji?