triss_merigold6
26.03.17, 11:17
Czy w wypadku dwójki mocno dojrzałych i samodzielnych ludzi różnice kulturowe są do przeskoczenia? Konkretnie chodzi o podejście do pieniędzy/wydatków i odmiennie pojmowanego równouprawnienia. Żeby była jasność - nikt na nikim nie żeruje ani nie oczekuje sponsoringu, kwestia dotyczy gestów typu: pan odbiera panią z dworca i bierze walizkę; pan oczekuje rozliczania się co do grosza przy każdym wspólnym wyjściu i wyjeździe; dla pana równouprawnienie oznacza, że kobieta nie oczekuje żadnej pomocy organizacyjnej i nie zwraca się o takową itp.
To różnice kulturowe, wynikające z życia w konkretnym kraju i wychowania, a nie skąpstwo versus pazerność, krajanki pana są właśnie takie i w sumie trudno od niego wymagać, żeby nagle się przestawił. Z kolei panią - przy całym docenianiu zalet w/w gościa - dość mocno uwiera ów brak gestów i odruchów. Rozumie dlaczego pan tak ma, ale ją uwiera.
Da się coś takiego przegadać i wypracować kompromis?