arwena_11
28.09.17, 19:54
Znajoma moich rodziców mieszka w domku. Jej syn z synową i rocznym wnukiem mieszkają z 15-20 km od niej. Znajoma obiecała zająć się wnukiem, ale pod warunkiem, że będą go przywozić do niej. Ona nie prowadzi samochodu i pędzenie do nich autobusem na 8 rano, oznacza wczesne wstanie, wyjście w każdą pogodę itd.A u siebie w domu, jak dziecko będzie spało - to sobie obiad ugotuje, poprasuje, pranie wstawi itd.
Zaproponowała, żeby przywozili do niej wnuka ( wykonalne, bo syn jadąc do pracy na 9 ma po drodze mamę ) a odbierali o 16 ( synowa pracuje od 7 do 15 ).
O ile syn nie widzi problemu z przywiezieniem, to robi się problem z odebraniem. Synowa pracuje w przeciwnym kierunku niż dom teściowej - więc musiałaby po pracy jechać ok 40-45 minut ( tak twierdzi ) i wracać już w korkach. Syn pracuje do 17, zanim po dziecko dojedzie będzie około 18. Babcia chciałaby być wolna już o 16, żeby spokojnie ogarnąć obiad dla męża, spotkać się z koleżankami czy pójść na nabożeństwo.
No i jest foch. Babcia swoją propozycję dała - i nie zamierza tego zmieniać, zwłaszcza że będzie się opiekowała "za Bóg zapłać". Synowa oczekuje, że babcia będzie przyjeżdżać do wnuka. A syn stwierdził, że jemu wszystko jedno, niech one ustalą między sobą.
Co byście zrobiły w takiej sytuacji? dla mnie synowa szuka problemów tam gdzie ich nie ma. Zamiast podziękować za darmową i dobrą opiekę - stawia warunki. Jak dla mnie ta współpraca się nie będzie dobrze układać i młodzi powinni znaleźć sobie nianię płatną na miejscu.