claudel6
09.02.18, 11:44
Zainspirował mnie wątek o pracy w korpo, gdzie wiele osób mówi, że w korpo dobre jest to, że są stałe podwyżki i że normą są coroczne, chociażby inflacyjne. W tamtym wątku odpowiedziałam, że pracowałam dla wielu korpo, ale niestety miałam pecha i akurat wtedy, gdy ja pracowałm takich praktyk nie stosowano (stąd ten jednorożec w tytule..).
A teraz ćwiczę temat „podwyżka” w praktyce. Pracuję w firmie, która działa jak korpo, choć jeszcze nie jest tak duża (ma ok. 300 pracowników na świecie). Ale wiecie – ma te wszystkie procedury, procesy, oceny coroczne, spotkania kwartalne, wyjazdy integracyjne itd. Jest globalna, funkcjonuje w krajach Europy Zach., US, Japonii i oferuje dość niszowy produkt IT dla bardzo dużych firm.
Pracuję w tej firmie 3 lata. Zajmuję się w niej pewnym sytemem (nie tylko to, ale to jest 80% mojej pracy) i w zasadzie im ten system zbudowalam od nowa, bo jak przyszłam do firmy to był w nim jeden wileki nienadzorowany przez nikogo bałagan. Jestem jedyną osobą w firmie (na kilkaset osób), która się na nim zna. Firma jest z mojej pracy bardzo zadowolona, dostaje pozytywny feedback od szefa i od wspólpracowników. Dostałam też dobre oceny roczne, wczoraj właśnie miałam taka ocenę.
Ale pomimo tych dobrch ocen i zadowolenia firmy przez 3 lata nie dostałam żadnej podwyżki. Co prawda przy rekrutacji powiedziano mi, ze ta firma co roku daje podwyżki wszystkim właśnie takie inflacyjne…ale ostatecznie okazało się to nieprawdą.
Więc wczoraj na rozmowie oceniającej, po ponownej dobrej ocenie, poprosiłam o podwyżkę wprost, bo już widziałam, ze znowu wszystko zmierza do tego, że przyklepiemy ocenę i na tym się skonczy - mój szef wcale nie zamierza w żaden sposób mnie za to wynagrodzić, poza pogłaskaniem po główce. Poprosiłam również o zmianę mojego bonusu tak, by był uzależniony od MOICH wyników, nie czyichś (teraz tak nie jest), co jest dość kuriozalnym rozwiązaniem, z którym spotkałam się po raz pierwszy. Szefowi zrzedła mina. Powiedział, że będzie rozmawiał z zarządem i zarekomenduje, ale NIC mi nie może obiecać (sam jest członkiem zarządu). Spytał ile. Powiedziałam, że oczekuję prawdzwej podwyżki za wyniki, a nie inflacyjnej i dla mnie to jest min. 10%. Dowiedziałam się, że to dużo i prawdopodobnie nie do osiągnięcia. Firma pracownikom w innych krajach płaci bardzo dobrze (akurat do pensji niektórych mam wgląd).
No i jest to przykre, bo to jest poza tym bardzo przyjazna pracownikom firma i dobrze się w niej czułam, ale finansowo tu kompletnie utknęłam bez szansy na żaden awans i lepsze pieniądze. Byłaby idealną firma, gdyby nie to, że nie oferuje mi żadnej gratyfikacji za dobrą pracę. Żadnej, poza tym, że mogę w niej dalej pracować i daje mi dużą swobodę w zarządzaniu moim czasem. Firma nie stosuje też żadnych innych premii czy dodatków, na święta, wakacje itp.
I wiecie mam ciągle wrażenie, że pracodawcy takie prośby ze strony kobiet traktują jak fanaberie. Że ja proszę o podwyżkę na przysłowiowe waciki. Mój szef zarabia kupę pieniedzy, ma trójkę dzieci, jego żona nie pracuje. On przynosi do domu kasę i na ten cały dom zarabia. Może trudno mu sobie wyobrazić, że w mojej rodzinie to ja zarabiam na dom, bo tak się niestety życiowo złożyło – moje kompetencje są bardziej komercyjne i lepiej wyceniane przez rynek pracy niż mojego męża -więc u ns role rozłożone są tak - on więcej czasu poświęca na logistykę dzieciowo-szkolno-domową - ja na pracę. To od mojej pensji zależy, czy bedzemy mieli jakieś oszczędnosci, czy będziemy mogli wymienić samochód, jak ten się zestarzeje, i nie będę musiała wybierać między "wziąc rodzinę na wakacje" a "mieć oszczędności".
No ale zasada jest taka, że pracownik nie powinien przy wnioskowaniu o podwyżkę powoływać się na sytuację osobistą (bo co to pracodawcy obchodzi), tylko na swoje zaslugi dla firmy. To też zrobiłam, ale przeczucia co do wyniku mam słabe. Żal mi, bo chcialam w tej firmie zostać.
Btw, to ja byłam tym pracownikiem:
forum.gazeta.pl/forum/w,567,164116924,164116924,pracownik_odchodzi.html
Wybaczciie, że tak napisałam, ale żelazna zasada na ematce jest taka, że autorka dostaje zjebkę, cokolwiek nie zrobiła dobrze czy źle, a mi bardzo zależało na obiektywnej ocenie tej sytuacji, nie przez pryzmat mojego nicka. Dlatego przedstawiłam siebie jako osobę trzecią. Nie przewidziałam, że i tak dostanę zjebkę, tylko jako pracodawca - wątek się potoczył klasycznie, choć dla mnie zaskakująco

Wtedy nie odeszłam, bo zrobiłam sobie bilans – tamta firma oferowała niedużo większe pieniądze, a miała fatalne recenzje od pracowników w necie, było ich bardzo dużo i wygladało, ze dzieje się w niej cos bardzo zlego. Nie chcialam trafić z deszczu pod rynnę.