asia_i_p
19.03.20, 15:07
Zwięźle określę swoją sytuację - liceum powiatowe. Mam 99 uczniów. Pracę z nimi zaczęłam od 13 marca, od tego czasu znak życia (przynajmniej jedno odesłane zadanie/ujawnienie się na konswersacji klasowej na Messengerze dało mniej więcej 80-90%, regularnie pracuje mniej więcej 50%, w tym cała moja klasa i większość grupy maturalnej). Tryb pracy - przesyłam materiał najczęściej w kilku formach (np. link do tutoriala na Youtube + opracowana przeze mnie karta informacyjna) + ćwiczenia na grupę, oni odsyłają odpowiedzi na priv + ja im też na priv indywidualny feedback. To takie tło, żeby było wiadomo, że nie bronię swojego nicnierobienia.
Na poziomie szkoły - dyrektorka zbiera informacje o dostępie uczniów do Internetu. Informatycy usiłują załatwić szkole darmowe korzystanie z Google Suite.
Problemem jest Ministerstwo, a właściwie upiorny szum informacyjny, jaki wytwarza. Po kolei:
- niejasna data powrotu do normalnej pracy - a może do Wielkanocy, a może do wakacji, będzie fajnie, zobaczycie;
- niejasne daty egzaminów - żadnego algorytmu, jeżeli wrócimy wtedy, to egzaminy będą wtedy (będzie fajnie, zobaczycie);
- niejasna sytuacja dotycząca nowego materiału - wprowadzać, nie wprowadzać, a jednak wprowadzać, a jednak nie;
- niejasna sytuacja dotycząca obowiazkowości tego wszystkiego dla uczniów - już dostałam od uczniów jakąś opinię, wyglądającą na wytwór prawnika-amatora, że zajęcia są zawieszone, więc uczniowie nic nie muszą (znaleźli w internecie); w tej sytuacji ci uczniowie, którym się nie chce, blokują pracę całej reszcie - jeżeli zadania zwraca mi pół klasy, to po powrocie do szkoły jakoś będzie to drugie pół klasy musiało uzupełnić, czyli i tak, pomimo że ja pracowałam i część uczniów pracowała, opóźnienia będą - znowu najrzetelniejsi obrywają, bo Piontkowski zgrywa dobrego wujka.
Ale na teraz, już, zaraz potrzebuję jednego - daty egzaminów! Muszę wiedzieć, ile tygodni pracy z maturzystami mi zostało, jeżeli mam cokolwiek sensownego zaplanować.
I uważam, że za to, że dyrektorzy wraz z decyzją o zawieszeniu pracy szkół nie dostali dokumentu jasno określającego, przy jakich dynamikach zachorowań kiedy będą otwarte szkoły i dla każdej z tych sytuacji kiedy będą egzaminy to jest coś, za co minister powinien polecieć ze stanowiska. Bo to jest plan, który powinien leżeć w szafce w Ministerstwie od zamknięcia drugiej szkoły w Chinach, a najpóźniej od wybuchu epidemii we Włoszech.