kermicia
26.04.20, 12:14
Sytuacja z zeszłych wakacji. Moja mama miała wykupioną miejscówkę w pociągu dalekobieżnym, trasa +/- 7 godzin. Miejsce pod oknem, zależało jej (choroba lokomocyjna) więc zrobiła rezerwację odpowiednio wcześniej. Gdy weszła i znalazła swoje miejsce okazało się, że na miejscu obok siedział bardzo otyły człowiek. Z jej siedzenia została jakaś 1/3. Mama nie jest chuda, ma normalną sylwetkę i nawet nie spróbowała się tam wcisnąć. Powiedziała panu, że się nie zmieści. On wzruszył ramionami i dalej siedział gapiąc się w telefon. Inni pasażerowie z ciekawością zerkali, przedział był pełny. Nikt nic nie zrobił. Mama spędziła jakąś godzinę na korytarzu. Nie poszła szukać innego miejsca, bo "bała się ze kogoś podsiądzie, on przyjdzie, nakrzyczy na nią i wygoni", a pociąg był konkretnie zawalony ludźmi. Stała więc jak ta sierota pod własnym przedziałem. Gdy przechodził jakiś konduktor, powiedziała mu jaka jest sytuacja, on zajrzał do przedziału i kazał się grubemu "przesunąć" i sobie poszedł. Gruby westchnął jakby mu ktoś krzywdę zrobił i przesunął się z 5 cm. Wszyscy się gapili na mamę, więc ona czerwona jak burak jakoś tam się wcisnęła i tak spędziła kolejne godziny. Mówiła mi, ze wolałaby już ten korytarz, bo w takim sąsiedzie nie mogła się ruszać, swobodnie odetchnąć, wziąć na kolana torby i coś sobie wyjąć, przegryźć, poczytać etc. Czyli podróż-koszmar. Ochrzaniłam ją za brak asertywności, ale na dobrą sprawę naprawdę nie wiem, co sama bym zrobiła. Jak byście się zachowały? Jak obsługa powinna rozwiązać taką sprawę i czy w ogóle się mieszać?