dolcenera
05.07.20, 08:03
Na fali wątku o prezencie dla opiekunek.
Czy oferujecie / otrzymujecie nadal cięte kwiaty wiedząc skąd one pochodzą i jaki jest ich odcisk węglowy ?
Cytaty:
„Moja róża rozpoczęła swoją wędrówkę jakiś czas temu, gdy ścięto ją z krzaka w Holandii, w Ameryce Południowej lub w Afryce. Posortowana spędziła dwa dni w chłodni w temperaturze około 2 stopni (…) Po zimnej kąpieli rozpoczyna pierwszy etap podróży – do Holandii. Tam trafia na jedną z 11 giełd, gdzie prawdopodobnie nazajutrz lub najdalej za kilka dni (ale kiedy naprawdę, tego się nie dowiemy) zostaje kupiona przez jednego z hurtowników. Następnego dnia wsiądzie do samolotu, pociągu lub tira i podąży do kraju przeznaczenia. Tam znowu trafi do hurtu, na jedną z giełd krajowych. Takich jak na przykład ta w Broniszach pod Warszawą, gdzie zaczeka na polskiego odbiorcę. Stamtąd odbędzie przedostatnią trasę – do kwiaciarni. Mój wazon będzie punktem docelowym jej podróży”
Jest to bardzo cenne spostrzeżenie, biorąc pod uwagę, że w Europie codziennie sprzedaje się miliony ciętych kwiatów. Zanim trafią do naszych wazonów, pokonują samolotami, tirami i pociągami tysiące kilometrów. Okazuje się, że róże – które można kupić w naszych kwiaciarniach przez cały rok – pochodzą z Etiopii, Ugandy, Zimbabwe albo Tanzanii, storczyki z Tajlandii i Australii, a goździki z Kolumbii. Trzeba też nadmienić iż jeden z największych producentów i dystrybutorów kwiatów – Holandia – większość, bo aż 80 proc. róż sprzedawanych w Europie sprowadza właśnie z Afryki i Ameryki Południowej.
(...)
Przykładem może być jezioro Naivasha w Kenii, wokół którego rozlewają się różane plantacje. W konsekwencji jezioro – które jest często jedynym źródłem wody pitnej dla mieszkańców pobliskich miejscowości – od lat powoli umiera. Obniża się poziom wody, znikają ryby i inne zwierzęta. Do wód jeziora trafiają także ogromne ilości chemikaliów wykorzystywanych przy nawożeniu plantacji.
(...)
Hodowle są obietnicą zatrudnienia, co zwiększa migrację w te rejony. Nie wszyscy jednak znajdują zatrudnienie. Dodatkowo brak infrastruktury powoduje powstawanie slamsów, które nie tylko nie zapewniają odpowiednich warunków mieszkaniowych, ale w których obserwuje się nasilenie przestępczości, rozpad tradycyjnych więzi rodzinnych i inne problemy społeczne. Slamsy i potrzeby w nich mieszkających są także dodatkowym olbrzymim obciążeniem dla środowiska.” – czytamy na stronie Afryka.org.
„Uprawa kwiatów ciętych egzotycznych to również nadużycia społeczne" – uważa Magda Noszczyk z Polskiej Zielonej Sieci. Jako przykład podaje wspomniany już region Naivasha w Kenii, gdzie pracownicy nie dostają godziwej zapłaty za swoją ciężką pracę. Jej zdaniem nawet w tak cywilizowanym kraju, jak Holandia dochodzi do nadużyć: – Uprawy holenderskie czy niemieckie to również niebezpieczne warunki pracy narażające pracowników na uczulenia, podrażnienia skóry, oraz rozpylane środki utrzymujące świeżość (fitohormony) nieobojętne dla naszych organizmów – przestrzega Noszczyk.
Holenderski filmowiec, Ton van Zantvoosrt nakręcił w 2009 roku dokument pod tytułem „A Blooming Business” („Kwitnący interes”), w którym pokazał, w jakich warunkach pracują ludzie na afrykańskich plantacjach róż. Z filmu dowiadujemy się m. in. o niskich płacach, łamaniu praw pracowniczych, wykorzystywaniu seksualnym pracownic, pracy ze szkodliwymi chemikaliami bez użycia masek i odzieży ochronnej oraz – jak można się domyśleć – nieustannie poranionych dłoniach.”
www.ekologia.pl/srodowisko/ochrona-srodowiska/skad-pochodzi-coraz-wiecej-importowanych-do-nas-kwiatow,16647.html