arghail
07.10.20, 07:34
W związku z moimi poprzednim wątkiem chcę zadać wam pytanie.
I proszę o ocenę czy może to ja nie potrafię być w związku czy chociaż próbować go budować.
Facet lat 30.
Niepracujacy, studiujący zaocznie, mieszkający z rodzicami.
Chce sie spotkać tylko u mnie lub na wyjazdach. Nigdy nie zaprosił do siebie, nawet u siebie w mieście nie bardzo chciał.
Ani Sylwestra, walentynek czy dnia kobiet, urodzin nie spędzaliśmy razem.
Twierdził, że ma doła i siedzi w domu.
Kiedy próbowałam go pytać co sie dzieje stwierdzał, że jestem uparta i na siłę próbuje go do siebie zniechęcić.
Często wyłączał tel np na caly dzień.
Po czy odzywał się, dzownil jakby nic się nie stało.
W sumie to musialm czekać na jego znak. Czy mu pasuje przyjechać. Kiedy proponowałam spotkanie to był zajęty.
Wiele razy mówiłam wprost, że mi przykro. Wtedy sie denerwował, że próbuje zniszczyć związek.
Bardzo mi było smutno, relacja sie wyciszyła. Wiele razy pisal, czsem dzownił.
No i teraz kontakt się odnowił, pisałam tutaj o spotkaniu do którego nie doszło ze względu na moja chorobę.
Do tego czasu telefony kilka razy dziennie.
Pewnego dnia po tel dostaję smsa, że on ma doła, że sie poddaje bo jak się nie podda to będzie gorzej. I jest jedna opcja....
Nie rozumialam. Więc pytam o co chodzi, a on że juz wytłumaczył.
Pytam ponownie, mówię ze nie rozumiem. A on ze męczę i jak chcę to możemy teraz pogadać a potem to 2 tyg milczeć.
Odezwał się po czasie jak gdyby nic. I mówi, że dziwi się że chce rozmawiać skoro powiedziałam że nie chcę (tylko odpisałam że nie będę w męczyć skoro nie mam).
I że on powiedział tylko że 1 dzień się nie odezwie albo do odwołania, ale teraz juz chce ze mna rozmawiać.
Po czym mówi, że ma sprawę i zadzwoni później. Nie zadzwonił.
Tzn nie wiem bo na noc wyłączam telefon.
Jest mi ciężko.
Nie wiem gdzie robię błąd?