A horror sklepowy już widziały?

[mamtrzykotyidwa]

wydarzenia.interia.pl/swiat/news-nieoskorowane-zwierzeta-na-tackach-w-sklepie-horror,nId,4841278
Kupiłybyście?
A może oczy dzieciom byście zakrywały?
Słuszne to oburzenie ludzi?
Miał sklep za co przepraszać?
Moim zdaniem nie miał.
Nie kupiłabym, bo to za dużo roboty, ale w sumie, to może takie ptaszki zdrowsze, bo nie wymoczone w chemikaliach odpiórowujących.

[lot_w_kosmos]

Dziwne, wiadomo.
Ale nie oszukujmy się skąd się biorą udka : z takuego ptaszka właśnie.....

[mamaemmy]

Tak powinny być sprzedawane. Niech dzieci wiedzą, że kotlet to jest świnka lub kura, a nie "mięso".

[leosia-wspaniala]

Na porodówkę też byś dziecko wzięła? No w końcu niech dzieci widzą, skąd się wzięły.

[triismegistos]

Wydaje mi się, ze na porodówce bombelek mógłby cokolwiek przeszkadzać.

[profes79]

Hipokryzja. Sam bym tego nie kupił, bo jednak trzeba umieć przyrządzić zwierzę, które nie jest oskórowane (a może i patroszone) niemniej jednak oburzenie pozwala sądzić, że niektórzy uważają, że schabowe rosną na drzewach.

[hanusinamama]

Nie wyobrazam sobie aby na tej tacce było zwierzach z bebechami. Wyczysćic trzeba szybko bo inaczej zacznie sie psuć, poza tym będzie gorzkie. Jeżeli juz w wyczyszczonym zwierzaku mogą zostać oczyszczone podroby...ale wtedy tez ma krótszy termin przydatnosci do spożycia.

[cosmetic.wipes]

Nie kupiłabym, bo skórowanie czy skubanie jest dużo łatwiejsze zaraz po uboju, kiedy ciało jest jeszcze ciepłe i elastyczne. Poza tym zafoliowanie siersci/piór może skutkować dużo szybszym psuciem mięsa.
Widok mnie nie szokuje, od dziecka wiem skąd bierze sie mięso.

[hanusinamama]

Nie wiem jak tam ale u nas termin przydatnosci do spożycia nieoskurowanego zwierzkaa był dużo krótszy (tak samo jak np królik z podrobami)....wiec w sumie śiweżutkie musza być. Jedyny plus.

[fitfood1664]

nie, nie kupiłabym bo nie gustuję w dziczyźnie
chcieli dobrze, wyszło źle, bo klienci marketów się na dziczyźnie nie znają, czyli Leclerc pomylił target, w małych mięsnych sklepach od zawsze i często wiszą takie nieoskórowane i całe w piórach piękne zające, kaczki, bażanty... nie słyszałam by ludzie na ten widok mdleli, ale i klientela nie ta sama

[mrs.solis]

Roznie ludzie dzieci chowaja. Znalam babke, ktorej syn majac 10 lat nie wiedzial, ze to co wpieprza w KFC to najpierw jest slodkim, zoltym wielkanocnym kurczaczkiem. Moje dziecko od malego wie skad sie bierze mieso na obiad. Na taki widok w sklepie raczej bym sie zdziwila niz oburzyla, ale kupic bym nie kupila, bo nie lubie dokladac sobie roboty, szczegolnie przy gotowaniu , ktorego szczerze nienawidze.

[woman_in_love]

Jezu, to ich się nie produkuje w fabryce? To jest z żywych istot? O boże Adonaiu wszechmogący i ty na to pozwalasz?

[dolcenera]

Te króliki to masakra. Jakiś psychol je tak wystawił. Kojarzą mi się z rozjechanymi kotami na drodze.

[mamtrzykotyidwa]

A mięsko jadasz?

[dolcenera]

Króliki i zające nigdy

[1matka-polka]

A koty?

[dolcenera]

Koty pożeram wzrokiem.

[hamerykanka]

Lubie to!!

[ewcia.1980]

Nie kupiłabym bo .... nie chciałoby mi się z tym "babrać".
Ale ..... moje dzieci jedzą mięso i wiedzą, że to mięso .... nie rośnie na drzewie
Widziały zabitego dzika, którego upolował mój teściu.
Widziały jak się go "rozbiera".
Widziały jak wygląda mięso z dzika.
Widziały jak robi się kiełbasę
I jedzą gulasz z dzika, który robię.
Dla mnie .... nic szokującego.

[bialeem]

Nie miałabym gdzie oporządzić, bo jednak opalanie śmierdzi jak cholera i babcia zawsze oparzała i opalała w piwnicy, a patroszyła i obierała z pierza na dworze. Nie wyobrażam sobie tego robić w zamkniętej kuchni. Poza tym na takim zwierzęciu widać, że jest świeże. Zakładałabym też, że w przetwórni ani skóra ani podroby by się nie zmarnowały, a w warunkach domowych nikt nie wyprawi skóry z jednego królika.
Ludzie oburzeni są rąbnięci.

[kermicia]

Zwłaszcza te króliki mogą się potem przyśnić w nocy, niekoniecznie dzieciom. No ale cóż, może gdyby tak wyglądało każde mięso w sklepie, szybciej odeszlibyśmy od jedzenia zwierząt. Również ze względu na pracę, jaką trzeba włożyć w oskórowanie i patroszenie.

[m_incubo]

A udka z kurczaka ci się nie śnią w nocy?

[andaba]

Taaa, nasze prababki, babki i matki to mięsa do ust nie brały, bo trzeba było najpierw oskubać...

[iuscogens]

Proszę Cię, myślisz że wtedy nie było ludzi którzy w normalnych warunkach byliby wege? Oczywiście, że byli ale presją grupy i brak innych możliwości sprawiały, że musieli to robić jak wszyscy. Nikt się nie rozczulał a jak ktoś nie chciał uczestniczyć w zabijaniu zwierząt to był pośmiewiskiem na wsi. Znam takie historie vz opowiadań. Ludzie od zawsze byli mniej lub bardziej wrazliwi na cierpienie innych, w tym zwierząt, tylko kiedyś byli stłamszeni przez otoczenie i warunki.

[aurinko]

A ryba z łuską nie razi?
Tak wygląda kotlet czy zwłoki na rosół przed obróbką. Nie szokuje mnie to. Dzieci wiedzą, że mięso na obiad czy kiełbasa to zwłoki zwierzęcia. Nie kupiłabym bo nie potrafię oskubać. Sklep nie miał za co przepraszać.

[aerra]

Mnie to nie szokuje, zdaję sobie sprawę, że te ładne porcje mięsa, które kupuję też tak wyglądały tak wcześniej. I że pyszny stek był kiedyś częscią krówki. Która ma oczy z niewiarygodnie długimi rzęsami i tak paaaatrzy.
Ale kupić bym nie kupiła, tak jak nie kupuję ryb w całości, bo mi się zwyczajnie nie chce w tym babrać. Jak również zwyczajnie nie umiem takiego królika oskórować, żeby nie zepsuć (a nie umiem, bo tego nie robię i nie potrzebowałam się tego uczyć).

[dominika9933]

A mi to przypomniało, że przed świętami, w Hali Targowej, wisiały nad zamrazarkami króliki całe, "futerkowe". Nie był to dla mnie widok szokujący, bo wiedziałam skąd się bierze "mięsko", ale świąteczny. Takie wspomnienie... Ale w folii to mało apetyczne.

[rb_111222333]

Wychowałam się na wsi, sama nie raz skubałam kaczki, więc nie czuję tych tekstów o przeżywanym horrorze.

[marinette.wue]

Ach wiadomo kotlet jest z usmiechnietej swinki.
Widziałam kiedys reklamę sklepu mięsnego...wiepŕzek w pląsach a w raciczkach nóż i widelec ...

[iuscogens]

Nie będę nawet zaglądać w link, bo zaraz byłoby mi niedobrze. Ale w sumie może to i dobrze, może ktoś po zobaczeniu takich cudów ograniczy mięso. U mnie samej wizyty u babci na wsi w wakacje przyczyniły się do decyzji o byciu wege, choć obiektywnie patrząc jakichś strasznych hardcorów tam nie było, raczej standard. Ale wystarczyło.

[iuscogens]

A dzieciom które muszą coś takiego oglądać współczuję. Sama jako dziecko na pewno miałabym traumę.

[eliszka25]

Moim zdaniem nie jest to towar do marketu, bo zwykły człowiek nie umie i nie ma jak oskórować królika czy nawet oparzyć i oskubać kaczki. Jednak ani mnie to nie szokuje ani nie oburza. Wychowałam się na wsi, zabijałam i skubałam kury, kaczki, prasowałam gęsi, brałam udział w świniobiciu i uczestniczyłam w procesie produkcji wyrobów. Z dzieciństwa pamiętam dość powszechne wywieszanie całych królików zimą za okno, żeby „skruszały”. Na osiedlach w mieście był to całkiem częsty widok. Królik na tacce sklepowej mnie nie szokuje. Kupić bym nie kupiła, bo królika nie umiem i nie mam jak oskórować, a ptactwo najlepiej jest oskubać od razu po zabiciu, a nie dopiero po kilku dniach.

Natomiast ci wszyscy strasznie oburzeni, to dla mnie hipokryci. Jak królik jest różowiutki i podzielony na części, to już nie jest zabitym zwierzęciem?

[1matka-polka]

U mnie na wsi jeden sasiad wywiesil sobie na płocie tuszke krolika a syn drugiego, zwąchawszy taką okazję, postanowil pocwiczyc celnosc strzelania ze srutowki i ten pierwszy sasiad przy jedzeniu sie dziwil, skad tyle olowiu w tym kroliku🤔

[iuscogens]

Hmmmmmmm... kiedy ty się urodziłaś, że pamiętasz króliki wiszące za oknem w mieście...

[eliszka25]

Dawno 🤷‍♀️

[iuscogens]

Dobrze, że mnie takie rzeczy ominęły. Wystarczyły mi karpie w wannie i kury przerabiane na rosół. Z 30 lat minęło i dalej to pamiętam

[eliszka25]

Kury na rosół, to ja sama przerabiałam jako wczesna nastolatka. Traumy nie mam. Łapałam też krew kaczki na czerninę, którą potem z apetytem jadłam. Może jestem psychopatką 🤔

A, ale czernina, to jest danie, którego nigdy nie zjadłabym gdzie indziej niż u mamy lub u siebie. Nie jadłam jej odkąd mama nie hoduje kaczek. W życiu nie kupiłabym krwi na czerninę, bo mnie to brzydzi.

[iuscogens]

Nie jesteś, ludzie mają po prostu różny stopień wrażliwości. To są kwestie osobnicze, ja tak miałam od dziecka, jeszcze zanim to było modne że tak powiem. I jak obejrzałam w wieku 20 lat Babe, świnkę z klasą to od razu poczułam, że to jest to nie, że pod wpływem filmu chciałam być wege ale jak to obejrzałam poczułam, że to jest to o czym wcześniej myślałam tylko nie umiałam tego nazwać wtedy w Polsce wege byli chyba tylko Adwentyści dnia 7 i Harekriszna

[iuscogens]

W wieku 10 lat oczywiście

[eliszka25]

Jako dziecko ratowałam wszelkie zwierzaki. Zbierałam dżdżownice z drogi, żeby ich samochód nie rozjechał, robiłam pogrzeb, jak znalazłam gdzieś na polu martwego kreta czy mysz, byłam „kocią mamą” i „przyjaźniłam się” z kurami, więc nie sądzę, żeby z moją wrażliwością coś było jakoś bardzo nie tak. Ale... wychowywałam się na wsi w gospodarstwie. Moi rodzice hodowali zwierzęta, które potem jedliśmy. Zabijało się je i przerabiało na miejscu, więc siłą rzeczy od dziecka o tym wiedziałam, od pewnego wieku pomagałam, a później sama też zabijałam kury czy kaczki. Dla mnie to była naturalna kolej rzeczy. Mimo to, jak nam się mysikrólik rozbił o szybę balkonową, to go ratowałam i cieszyłam się jak dziecko, kiedy wydobrzał i pofrunął.

[iuscogens]

Przecież nie mówię, że coś jest nie tak z twoją wrażliwością. Ja po prostu miałam inną, dla mnie zawsze problemem był ten podział na zwierzęta do kochania i do jedzenia. Na wsi na szczęście się nie wychowywałam, na wakacjach bywałam.

[eliszka25]

A nie, to nie personalnie do ciebie, że ty tak uważasz. Po prostu takie moje rozważania. Wychowałam się w gospodarstwie i to mnie też do pewnego stopnia ukształtowało. Nie uważam jednak, że dzieciństwo na wsi, to było jakieś nieszczęście. Wręcz przeciwnie i cieszę się, że miałam możliwość dać moim dzieciom podobną swobodę, jaką miałam ja sama.

[triss_merigold6]

Koniec lat 80-tych, mój ojciec nie polował, ale zawsze znalazł się jakiś życzliwy kolega, który przed świętami przynosił ubitego zająca. Ów nieoskórowany zając wisiał na balkonie i kruszał na mrozie.

[iuscogens]

Pod koniec blat 80-tych przeprowadziliśmy się do Wawy i na szczęście nic takiego nie pamiętam. Może trzeba blogoslawic wielką płytę, nie było opcji żeby sobie zaglądać w balkon.

[mikams75]

kwestia konsrukcji budynku, w wielkiej plycie populare byly "balkony" czyli same barierki a i bez balkonow byli duzo blokow. Te zajace wisialy na widoku, nie trzeba bylo specjalnie zagladac w balkon, widac bylo z ulicy.

[eliszka25]

W latach 80-tych to chyba było dość popularne, bo właśnie z dzieciństwa takie widoki pamietam. Mój ojciec też nie polował, ale sąsiad hodował króliki i kilka razy i u nas królik kruszał za oknem.

[mamtrzykotyidwa]

Króliki nigdy nie miały potrzeby kruszenia za oknem. Kruszeć musi dziczyzna, czyli zając.
Pewnie sąsiad hodował też charty, prawda?

[eliszka25]

No tak, pozajączkowały mi się króliki z zającami 😁.

Nie ten sąsiad na 100% nie polował i hodował króliki. Jednak w moich dziecięcych wspomnieniach jest zając kruszejący za oknem, musiał w takim razie pochodzić z innego źródła, ale mój ojciec też na polowania nie chodził, tego jestem pewna.

[mikams75]

ja tez pamietam a w niku mam rok urodzenia.

[iuscogens]

No ja jestem 84.

[mikams75]

czyli twoja pamiec siega roku 90, wtedy juz nie wisialy.

[aerra]

Co to znaczy, że prasowałaś gęsi? Serio pytam, nie mam pojęcia co to może być.

[triismegistos]

Gęś można uprasować żelazkiem parowym w celu łatwiejszego wyskubania piór. Nie robiłam tego osobiście, ale widziałam. Osobiście skubałam tylko kurę i to upiorna robota była.

[hanusinamama]

MOje dziecko ma dziadków ze wsi..wiec wie skąd jest mięsko. Dzieki temu przekonałam ją do wielu dan wegetarianskich, bo ona wielbi mięsko Powiedziałam, ze mieso mozna jesc ale mało. Zdrowiej jest jest mało, poza tym zeby zjesć udka pieczone czy schabika jakieś zwierzę musi zostać zabite.
Ja bym nie kupiła bo to kupoa robote, trzeba wyparzyć, oskubać i oczyścić skórę. Naskubałam sie u teściowej.

[bialeem]

Brawo za wzbudzanie w dzieciach poczucia winy za to, że coś lubi

[hanusinamama]

A dziekuję ci bardzo. Nie ma poczucia winy. Jemy mieso raz w tygodniu plus w niedziele jest rosół na mięsie. Wcina nadal schabowe...ale dała sie przekonać do dan bezmięsnych. Lepiej rozumiem udawać ze schaby na drzewach rosną?

[21mada]

W wątku o najbardziej obrzydliwym jedzeniu padały różne odpowiedzi ale nikt nie wspomniał o poćwiartowanych zwłokach z ziemniakami i surówką. Może dobrze gdyby ludzie dowiedzieli się skąd się bierze mięso?

[bialeem]

Bo poćwiartowane zwłoki są pyszne! Tak samo jak spora część organów rozrodczych roślin. Czy jabłonie wiedzą, że zżerasz ich dzieci?

[iuscogens]

Ale 90% wypowiedzi w tamtym wątku dotyczyło produktów zwierzęcych, które nie były obrobione do stanu że tak powiem sklepowego.

[laura.palmer]

W ogóle mnie to nie rusza, bo dzieciństwo spędzałam na wsi i nie raz widziałam ciotkę skubiącą kurę albo kaczkę. Martwa świnia wisząca na haku w stodole też się raz trafiła. Jem mięso i wiem skąd się bierze.

[vivyan]

Rozumiem argumenty z uwagi na kwestie praktycznie ale innych - nie. Mięso jest ze zwierząt, tak wyglądają ubite zwierzęta. Oburzenie to czysta hipokryzja.

[ga-ti]

Bym się chyba zapłakała, gdybym miała to skubać, czy skórować.
Ale czym tu się oburzać? Dzieci myślą, że mięsko to na grządce rośnie? Albo na drzewie, jak słynny stekowiec z bajki "Marta mówi".

[iuscogens]

No jak najbardziej dla dziecka szokiem może być realna wizja tego co słyszało wcześniej.

[cruella_demon]

Nie kupiłabym, bo raz że za dużo roboty, dwa nie wiem czy umiałabym prawidłowo takie zwierzę oprawić.
Natomiast moje dzieci wiedzą skąd się bierze kotlet, czy szynka.
Pamiętam, że w Polsce była kiedyś afera, nawet też był wątek na forum, bo w makro sprzedawali całe prosiaczki. Ciekawe ze świnka w lodówce oczy gwałci i traumę sprowadza, a jakoś z rożna na weselu czy innym kuligu wpie**dalają aż im się uszy trzęsą. Że o zwykłym schabowym nawet nie wspomnę.

[mikams75]

Nie kupilabym, bo bym nie wiedziala co z tym zrobic i by mi sie nie chcialo babrac z piorami itp. Ale nie szokuje mnie, na azjatyckich bazarach i po sklepach rozne "cuda" widzialam, wiec takie cos w markecie mnie nie szokuje. Zreszta i w Polsce na bazarze w miescie sprzedawano kiedys ptaki w calosci. Przed dzieckiem tez bym specjalnie nie chowala, nigdy nie oszukiwalam skad sie bierze kotlet a nawet dosyc dokladnie tlumaczylam z czego sa parowki.