olkkaa_99
20.11.20, 04:59
Mam 34 lata, jestem sama, nie mam dzieci. Od 15 lat wynajmuje mieszkanie w warszawie(najpierw pokoj, od 8 lat kawalerke). Zarabiam aktualnie 6000 zl brutto na umowie o prace i nie mam żadnych oszczednosci. mam na koncie w tej chwili ok 6000. Wyksztalcenie wyzsze humanistyczne, dosawiadczenie w korpo prawie 10 lat, branza mediowa, angielski standardowo.
Nie mam więc nawet pieniedzy na wklad wlasny do kredytu. Nie wiem jak to ogarnac. Powoli czuje, ze przegralam moje zycie. Wynajmuje 20metrowa kawalerkę, mieszkanie w ktorym wszystko sie psuje, w którym nie ma sie jak obrócić, zeby czegoś nie przesunac, gdzie syf robi sie sam, a ja nie mam nawet porzadnego łóżka ani stolu zeby zjesc obiad jak czlowiek. Za mieszkanie place 1400zl, do tego rachunki ok 300 zl. Samochodu nie mam.
Co moge zrobic, żeby poprawic swoją sytuacje? Zarabiac wiecej - wiem, ale to nie takie proste. Wyprowadzic się pod miasto? Dojazdy i utrzymanie samochodu tez kosztują. Czuje, ze utknelam w martwym punkcie. Nie moge zniesc mojego zycia. Nie dam juz rady sie tak meczyc. Jestem sama, od pol roku na zdalnym, w pracy która anibmnie ziebi ani grzeje, w mikro mieszkaniu na ktore nie moge juz patrzec. Żyje jak dziad.Od wielu lat biore leki przeciwdepresyjne - raz jest lepiej raz gorzej. Moj główny problem jeat taki, ze nie stac mnie na ktedyt. Co robię źle? Co byscie zrobiły na moim miejscu. Chce sie wyprowadzić, ale nie chce juz wynajmowac. Wezme pod uwage wszystkie rady. Piszcie prostu z mostu jak to widzicie. Dzieki.