sabina211
29.11.20, 20:18
Wiem, że forum to tylko forum, a to dodatkowo jest specyficzne, ale spróbuję poprosić o opinię, może ktoś mnie zainspiruje do konstruktywnych działań.
Córka, lat 14,5, kl.8, szkoła niepubliczna, od początku (zerówki) ta sama klasa. Klasa zgrana, córka czuje się w niej dobrze, ma dwie przyjaciółki, kilka koleżanek, dobre układy z kolegami. Brak problemów typowych dla dorastania (prócz rzadkiego pyskowania, trzaskania drzwiami i niechęci do robienia czegokolwiek dla domu, czyli tak naprawdę bzdurki.)W domu 4 dzieci, ona jest 3, po niej 8 lat młodszy brat, którego bardzo lubi, starsze rodzeństwo już pełnoletnie - klasa maturalna i 1 rok studiów. Układy co najmniej zadowalające, na ogół dobre/b.dobre. Dziecko ma własny pokój, brak kłopotów bytowych, które by rzutowały na samoocenę (obiektywnie i na tle grupy). Ładna, szczupła, posiadająca własny gust i styl, którego nikt nie tłamsi.
O co chodzi? Generalnie o nieumiejętność przeżywania sukcesów. Nie porażek/niepowodzeń (tu jest normalnie), tylko sukcesów. Od 3 klasy z powodzenien i radością bardzo angażowała się w recytację/aktorstwo, wygrała nawet kilka castingów organizowanych na zajęciach teatralnych przez rektrutatorów do ról (małych póki co, ale większych niż statyści.)Były nagrody w konkursach recytatorskich (powiatowych i wojewódzkich.) I nagle półtora roku temu wielki odwrót od aktorstwa, bo (prawie cytat) komuś będzie przykro, że ona dostała rolę, którą chciało dostać więcej osób, a im bardziej zależy, a w ogóle są lepsi, a ona zabiera im miejsce....Opór był tak duży, że zupełnie odpuściłam, choć z poczuciem, że Mloda odpuszcza coś w czym jest nieprzeciętna i coraz więcej osób to widzi. Niestety ten sam schemat powtarza się w szkole. Jeśli zostanie wyróżniona/pochwalona (nawet za pracę domową/prezentację zrobioną absolutnie samodzielnie) to są łzy i krzyki "ja na to nie zasługuję", "pani któraś na głowę upadła, bo ktoś inny zrobił lepiej, a został gorzej oceniony"itd...Apogeum nastąpiło dziś, kiedy córka dostała jedyną w klasie 6 z klasówki z matmy. Jej dwaj koledzy, którzy przeszli do 2 etapu konkursu kuratoryjnego dostali 5.5 (sama się dowiadywała, absolutnie niepytana, czy to jedyna 6 itd.) I teraz od dwóch godzin jest ryk typu "nie zasługuję", "lepiej by było gdybym dostała 2 albo 3", "jestem odpałam atomowym tej klasy i mi się nie należy". Dół, płacz i wyłączenie telefonu, żeby nikt jej nie gratulował.
Czy któreś z Waszych dzieci tak miało? Jak byście reagowały? Jestem wdzięczna za wszystkie rady. Wiem, że po części wiąże się to z lękiem przed wysoko postawioną poprzeczką, ale naprawdę tego typu presji w domu nie ma. Jest za to uczciwa radość z sukcesów wszystkich domowników (w różnych dziedzinach) i ona tę radość podziela. Więc czemu boi się być dobra w czymkolwiek?