mirmunn
26.12.20, 20:30
Lepiej z tak zwanymi "obcymi ludźmi". Wsparcie, dobre słowo. Dużo dobrych słów.
Fajna była ta wigilia. Normalna. Sympatyczna. Mimo tego, że bałam się rozkleić i do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy pójdę. Zrozumieli. Dobrze, że wzięłam byka za rogi i poszłam.
A od tzw. rodziny- zero, nie tyle zaproszenia, co zwykłego telefonu, smsa, życzeń, zainteresowania. A tyle było szumnych deklaracji...
I to sprawiedliwie z "obu stron"- i mojej, i męża.
Ale- ostatecznie to dobrze- przynajmniej dokładnie wiem, na czym stoję. Życie zweryfikowało.