rb_111222333
14.01.21, 15:24
We wrześniu zmieniłam dziecku przedszkole na publiczne, zależało mi na takim, które ma prodziecięce podejście, i wydawało mi się, że takie znalazłam. Po pół roku chodzenia córeczki, wydaje mi się, że jest może bez fajerwerków, ale ok. Pojawił się jednak problem wmuszania dziecku jedzenia. Moja córka je wybiórczo (największy problem mam z warzywami i owocami), poza tym nie toleruje niektórych faktur - ja to wiem, staramy się ją przekonywać, ale nic na siłę. No i w tym przedszkolu moja córka jest zmuszana do jedzenia wszystkiego co znajdzie się na jej talerzu. najpierw Panie ją (nie tylko ją) karmiły i po prostu wkładały jedzenie łyżeczką do buzi, później zaczęło się wmuszanie "psychiczne" czyli jak nie zjesz to np. trafisz do grupy maluchów. Byłam 2 razy na rozmowie z wychowawczynią - za pierwszym razem miło porozmawiałyśmy, pani się zgodziła ze mną, za drugim razem miałam takie poczucie, że babka daje mi do zrozumienia, że po co ja przyszłam, skoro już na ten temat rozmawiałyśmy. Z tym, że osobą wmuszającą - jak wynika z rozmów z dzieckiem - jest pomoc przedszkolna, babka starszej daty (jak zresztą większość osób w tym przedszkolu), która jest dość apodyktyczna, np. kazała innej mamie uczyć dziecko picia herbaty, bo jak to może być żeby dziecko nie piło herbaty. Moja córka bardzo przeżywa to wszystko, zaczęły się mega płacze rano przed pójściem do placówki, zaczęły się nerwowe tiki. No i co teraz mam zrobić? Uczę dziecko, że jak dla mnie to może ten talerz z jedzeniem nawet wywalić - może wtedy babka by się nauczyła, ale to grzeczne, wrażliwe dziecko. Z opowieści jej koleżanki wiem, że moja córka postawiła się pani, powiedziała, że nie będzie jeść, to usłyszała, że trafi do młodszej grupy i się złamała. Nie ma już chyba sensu iść 3 raz do wychowawczyni. Zastanawiam się czy porozmawiać z pomocą przedszkolną? Tyle, że te panie oczywiście nie mają dyżurów dla rodziców, musiałabym ją łapać w szatni, a nie chcę tej rozmowy przeprowadzać w biegu? Iść do dyrektora? Jestem uzbrojona w pismo od psychologa, że nie można dziecku na siłę kazać zjadać, chciałabym na spokojnie załatwić sprawę, dyrektor wydaje mi się dość formalnym podejściem, ale nic nie przychodzi mi innego do głowy. W poprzednim przedszkolu w ogóle nie było takich jazd z jedzeniem, córka jadła ile chciała, i chciałabym, żeby tak było i teraz. Ktoś coś poradzi, co robić w takiej sytuacji?