divlje_jagode
18.01.21, 12:45
W sumie po radach jakie mi dałyście w wątku o agresywnej komunikacji widzę, że mam większy problem i są to jednostki, które zwyczajnie nie rozumieją "nie" w jakiejkolwiek formie.
Nie ogranicza się to tylko do mojej siostry, mam takich osób w otoczeniu więcej. Sama raczej uważam się za osobę ugodową i sympatyczną ale jak ktoś przeciąga strunę to potrafię ryknąć. Niestety ale większość z tych osób mogłaby unikać sytuacji kiedy doprowadzona do wrzenia zaczynam krzyczeć. Nie usprawiedliwiam siebie, to nie jest właściwy sposób reakcji ale czasem inaczej nie dociera.
Przypomina mi się sytuacja z sąsiadem, który ciągle zastawiał nam garaż albo parkował samochód 5 cm od zderzaka. Prosiłam raz, drugi, trzeci. Wysłałam list polecony. Dzwoniłam na policję. Tu sąsiad przyszedł urazony, że przecież mogłam po prostu powiedzieć a nie na policję dzwonić. On nie wziął tego na poważnie. Finalnie za kolejnym razem wezwałam lawetę. Sąsiad przyszedł i zaczął dyskutować o zasadach parkowania i że mam mu zwrócić za parking i odholowanie auta. Nie dało się go pozbyć w żaden sposób, nie rozumiał co do niego mówię. Finalnie zaczęłam krzyczeć a naprawdę potrafię jak ktoś mnie wyprowadzi z równowagi. Przed resztą sąsiadów wyszłam na niezrównoważoną wariatkę, która krzyczy na poczciwego starszego Pana, który przyszedł porozmawiać.
Nie wiem, zupełnie nie wiem jak w takich sytuacjach reagować, żeby z jednej strony nie było konfliktu, który szybko eskaluje a z drugiej, żeby granicę obu stron byly respektowane.