huang_he
11.04.21, 12:04
Przedwczoraj bodajże pojawiła się na głównej stronie gazety informacja o doktorancie z UW, który handlował narkotykami i gwałcił studentki. Sprawa rozpoczęła się chyba od tego, że jednak ze studentek o tym głośno powiedziała i zgłosiła się Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego, z powodu "nieskuteczności instytucji państwowych oraz opieszałości centralnych instytucji uniwersyteckich".
W komentarzach na facebooku (kasowanych raz za razem, wiem, bo akurat przeczytałam kilka skasowanych) wiele osób dopytywało się, czy sprawa została zgłoszona też gdzieś indziej niż UW, czyli czy wie o tym policja, prokuratura. I tutaj nagle okazuje się, że pytać o to nie wolno, zgłoszenie tego takim władzom jest, hm, nie wiem - głupie? Niepotrzebne? I w sumie nie wiadomo, czy tak poważnymi przestępstwami zajmują się odpowiednie do tego władze. Jak wygląda dyskusja? Ano tak:
"M.O.
Gwałt jest przestępstwem ściganym z art.197 KK. Informacja o przestępstwie powinna być zgłoszona w prokuraturze.
A.D w odpowiedzi na post M.O
spierdalaj"
To się akurat zachowało, ale mnóstwo innych wypowiedzi, długich i konkretnych, już nie. Dane kolesia śmigają po całym internecie, został skazany przez społeczeność internetową, natomiast faktycznego skazania ma chyba nie być, gdyż zarzuty są głównie o to, że UW się tym odpowiednio szybko i dobrze nie zajęło.
Od dawna już studentką nie jestem, więc wytłumaczcie mi - o co w tym chodzi? UW ma nagle działać jak kuria, ze się idzie, zgłasza do niej księdza pedofila i to kuria ma coś zrobić, a prokuratura ma od tego być daleko?
dziendobry.tvn.pl/a/studentka-oskarza-doktoranta-o-gwalt-ocknelam-sie-na-lozku-w-jego-pokoju-bylam-zupelnie-naga
"Jak przekazała prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, w jednostkach okręgu warszawskiego nie zarejestrowano postępowania, które dotyczyłoby opisywanego w mediach zdarzenia."