styrtana
08.11.21, 17:28
Doradźcie. Córka lat 18 lat, klasyczne zdolna, ale leniwa. Za rok matura (LO). Kiedyś była bardziej pracowita, ale prawdę powiedziawszy doświadczenie życiowe nie motywuje jej do nauki, a ja jako matka nie potrafię. Problemy główne są chyba dwa. Pierwszy, to wspomniane lenistwo. Drugi, to brat. W pewnym sensie. Brat jest 8 lat starszy. Rodzeństwo miało zawsze świetny kontakt. Syn opiekował się córką, a ona uważała (nadal uważa) go za autorytet i przyjaciela, chyba też jako ojca, którego nigdy nie było.
Generalnie syn podobnie jak córka był leniwy, ale w jego wypadku nie miało to większego znaczenia, bo nauka nigdy mu nie szła, od początku. Mniej zdolny, zdecydowanie większą smykałkę miał do typowo męskich zajęć typu majsterkowanie. Matury za pierwszym razem nie zdał (matematyka), wtedy już zaczął pracę jako kierowca wcześniej zrobił prawo jazdy B i B+E. W kolejnym roku ledwo ledwo przeszedł tą maturę (z mnóstwem godzin przygotowania wcześniej, opłaciłam wszystko). Po maturze zapisał się na C+E, zrobił uprawnienia i do tej pory pracuje w zawodzie.
Wiedzie mu się jak na kraj bardzo dobrze, dużo pracuje, ciągle jest w trasie, no ale nie ma rodziny, więc mu to jakoś nie wadzi. Przy dochodach rzędu 10-12 tys. miesięcznie w ciągu 5 lat zebrał na bardzo duży wkład własny, dostał kredyt na 10 lat i ma już własne mieszkanie. W międzyczasie dorobił sobie jeszcze kategorię D i w zasadzie, jak sam mówi, jest ustawiony zawodowo na całe życie.
Córka to widzi i widzi też jego koleżanki i kolegów (miała częściowo z nimi kontakt), prawie wszyscy po studiach, wylądowali znacznie gorzej. Albo utknęli w januszeksach, na śmieciowych stanowiskach w korpo, część poszła też do pracy fizycznej, część do jakichś śmiesznych urzędów za psie pieniądze... Brat finansowo i zawodowo zdecydowanie zdeklasował wszystkich mimo braku wyższego wykształcenia.
On sam z kolei gardzi studiami i wykształceniem, często w rozmowie z siostrą śmieje się z takich ludzi i namawia ją na naukę czegoś, dzięki czemu realnie zarobi. Np. proponuje jej szkołę policealną i kurs opiekuna medycznego lub technika stomatologicznego czy tego typu zawody i naukę niemieckiego, żeby wyjechać i tam zarabiać. Córka go słucha i chyba tak właśnie chce postąpić, a dla mnie jednak ważne jest, żeby miała studia... Wiem, że jestem z innego pokolenia i obecnie te wszystkie pedagogiki, socjologie, politologie i inne są bez większej wartości, ale przecież studia ogólnie poszerzają horyzonty, można poznać ciekawych ludzi, przedłużyć sobie młodość. Córka uważa takie myślenie za głupie.
Co byście zrobiły na moim miejscu? Odpuścić? Czy może użyć jakichś innych argumentów, np. że opiekunką medyczną zawsze zdąży być? Jak sensownie porozmawiać z nastolatką z własnym zdaniem, ale będącą pod wpływem brata?