pade
08.05.22, 12:11
Czy któraś z Was rozmawia z roślinami, potrafi się na nie gapić bez końca, patrzy na swój ogród/taras chłonąc jego urodę?
Codziennie robię obchód i podchodzę do każdego krzaczka, drzewka, kwiatka. Sprawdzam co u niego/u niej, zachwycam się rozkwitaniem, chwalę, a czasem "ochrzaniam"

. (Mam taką kapryśną hortensję, która miała być do cienia, tylko jakoś od trzech lat się w tym cieniu nie odnajduje. Budzi się, zieleni troszkę, ale kwitnąć nie ma zamiaru. A jej siostra, w jeszcze większym cieniu jakoś sobie radzi).
O tej porze roku nie mam ochoty schodzić z tarasu, czy ogrodu, raz, że ciągle coś do zrobienia (a potem przyjemne zmęczenie), dwa, że jestem po prostu szczęśliwa patrząc.
No i sklepy ogrodnicze muszę obchodzić szerokim łukiem, inaczej zawsze coś przytargam, mimo, że obiecałam sobie, że koniec kropka szlaban.
Aha, koleżanka nazwała w żartach moje krzaczki wypierdkami (niektóre są młode, mają 2-3 lata) i zrobiło mi się przeokrutnie przykro. Chyba bardziej, niż gdyby taki "żart" dotyczył mnie samej.
Jestem nienormalna?