extereso
14.05.22, 10:42
Moja mama i teściowa mają obie przed ślubem pełne stylówki w szafach, wszystko gotowe. Przed wyjazdem dwa dni walizki spakowane. Jak przyjdziesz obojętnie kiedy, czysto jak w laboratorium, obiadki do podania. Wszystkie prace zgodne z rocznym rozkładem ( wietrzenie trawnika, sadzenie, mycie okien, co chcecie), zrobione. Jak pojechałam do mamy pożyczyć jedna konkretną rzecz, była poza domem, ojciec zadzwonił do niej i mama powiedziała: otwórz szafkę druga po lewej, wysuń pudełko, za nim na prawo leży w drugiej kupce trzecia od dołu ta rzecz. Przyjdziecie do mnie, na ganku but syna ( pies wywlókł), w butowym sterta książek, której wczoraj w pracy używałam, w dużym pokoju na środku moje szpilki z poniedziałku, spytajcie o cokolwiek, muszę poszukać, jedzenie jest lub nie, pranie do zrobienia, rozkładu prac różnych nawet nie znam. Szukanie kluczy, torebek, na porządku dziennym. Gdyby nie to, że mam wreszcie porządną ekipę do sprzątania, to byłoby jeszcze o miseczce od lodów pod łóżkiem i innych takich. Czy to kwestia pokoleniowa czy niestety osobnicza?