andaba
14.05.22, 11:03
Moja mamusia jest czepliwą jędzą. Przykro mi, ale tak wygląda prawda. No i dzwonię do mamusi, czasem pyta co tam u dzieci, więc mówię, że to, tamto i sio. No i się zaczyna - "Jak ona może" "Czy on zgłupiał" "Jak ty możesz na to pozwalać?!".
I ja w duchu uważam, że mama ma rację, bo jak ona może, tamten zgłupiał, a ja nie powinnam na to pozwalać, ale na przekór, czy też czując solidarność bardziej z dziećmi niż z matką, staję w ich obronie. Po czym mamusia wychodzi z założenia, że wszystko jest moją winą i jestem beznadziejna, ja jestem zła na dzieci, bo to co wcześniej mnie specjalnie nie gryzło, po rozmowie z mamusią gryźć zaczyna.
Stajecie w takich sytuacjach po stronie dzieci, czy przyznajecie rację matce?
Może powinnam przestać się zachowywać jak nastolatka i jej tę rację przyznać, szkalując dzieci i robiąc za ofiarę?
A dzieci i tak zrobią co zechcą, bo zdanie babci mają gdzieś, uważają, że jest toksyczna.