noc_na_pustyni
18.05.22, 11:02
Mój pierwszy poważny "chłopak" miał takie zapędy, więc czasem czytam, jak natrafię artykuły na ten temat. Jakoś chyba to we mnie zostało.
Nas nie łączyło ani dziecko, ani małżeństwo, ani pieniądze, więc stosunkowo (!) łatwo było to przeciąć, ale czasem myślę o tym, co by było gdyby, gdybym zabrnęła dalej...
I jak to jest, że będąc w związku taki facet źle traktuje kobietę, ale gdy ta chce odejść to rzuca jej kłody pod nogi? Przecież, jak się kogoś poniża, atakuje, to raczej się go nie kocha... Skąd więc potrzeba zatrzymania niekochanej partnerki przy sobie?