purchawka2020
23.05.22, 13:26
Zakładam watek obyczajowy.
Mieszkam w szeregowcu - tak wyszło, taka sytuacja.
Do tej pory było tu w miarę cicho i spokojnie - poza kosiarkami i rozmowami sąsiadów prowadzonymi półgłosem przy sporadycznym grillu nic się nie działo.
Jakiś czas temu wprowadzili obok nas nowi sąsiedzi z kilkorgiem dzieci w wieku przedszkolno -podstawówkowym - dzieci bawią się w ogródku i trochę hałasują ale nie są chamowate czy niegrzeczne. Po prostu bawiące się dzieci. Do dzieci dołączają często małe pieski - dosyć jazgotliwe. Jazgoczą dzieci, jazgoczą psy, to wszystko kilka metrów od naszych okien.
Do tego dochodzi tarasowe życie dorosłych - nieustanne przysłowiowe "kawy na tarsie" , nieustanne gadki, rozmowy, grillowany boczek i kaszanka sączą się do pokojów itd.
Efekt jest taki, że gdy chcę się w domu zdrzemnąć czy popracować w skupieniu to muszę siedzieć przy zamkniętych oknach - do czego nie jestem przyzwyczajona.
Dodam, że nie są to pijackie brewerie tylko normalne życie rodzinne prowadzone pod oknami sąsiadów.
Czy ja jestem nienormalna i się czepiam czy skoro sąsiad wymurował sobie dom z ogrókiem to oczywiście ma prawo z niego korzystać?
Czy wywalanie dzieci do ogródka, żeby tam się bawiły a nie w domu bo rodzice chcą odpocząć jest ogóknie przyjęte?
Weźcie pod uwagę, że to szeregówka więc życie sąsiadów toczy się dosłownie 2-3 metry od naszego okna.
Czy to ja jestem czepliwa czy sąsiedzi niekulturalni?
Mam nadzieję, że za jakiś rok albo dwa się znudzą jak wszyscy w okolicy - na razie świeżo przeprowadzili się z bloku i realizuja mit o "kawie na tarasie" i dzieciach bawiących się w ogródku na trawie.
Dodam, że w odległości 200 - 500 m od domu są zadbane place zabaw, park i boiska.