homohominilupus
27.06.22, 08:39
Jestem w nadmorskiej miejscowości bardzo popularnej i zatłoczonej. Właśnie rozpoczął się sezon.
Siedzimy na plaży, zachód słońca. Pięknie.
Z wydm gramolą się przez badyle ustawione tam żeby na wydmy nie łazić pan i pani (siedzieli na wydmie, pewnie podziwiali zachód)
My: przepraszam, a wiedzą państwo że po wydmach się nie chodzi?
Pan: paaaaani, a co to za wydmy. To nie wydmy, to jakieś krzaczory.
My: państwo pierwszy raz nad morzem?
Partnerka pana: ale pani mądra.
Za chwilę z plaży na wydmy wchodzi (gramolac się przez badyle ochronne) nastolatka z chusteczką w ręku. Wraca bez chusteczki. Obok stoi kosz. No ale. Przecież podetrzeć się po sikaniu musi, inaczej dostanie śmiertelnej choroby od kropelki własnego moczu na gaciach a z obszczana chusteczką w ręku nie będzie wracać, wiadomo że wydmy to taka publiczna toaleta. Aha, przy wejściu na plażę jest toitoi. Ale na pewno fuj, na wydmach przyjemniej. I czyściej, bo to początek sezonu. W sierpniu będzie gorzej, stosy chusteczek przysłonią zapewne widok na morze.
No i tak się chciałam z ematką podzielić wrażeniami. Komentować nie chcę, bo mnie wytną.