szczotedzka01
17.10.22, 09:25
Cześć, pisze na tym forum, bo wydaje mi się fajne i jestem w lekkiej rozsypce.
Spotykałam się przez ostatnie kilka lat z facetem, który najpierw przestał uprawiać seks, potem przyjeżdżać (jesteśmy z odległych miast), potem dzwonić, potem były przerwy miesięczne itd.
Chuj a nie tęsknił. To ja się odzywałam. Nie ma Żony i dzieci. Kochanki też nie.
A teraz jestem po rozmowie z nim, która sprawdziła mnie do napisania tego posta w necie: otóż moja koleżanka Białorusinka pojechała do jego miasta po odbiór rzeczy. Była to ciężka metalowa szafka. On miał to tylko wyciągnąć przed klatkę a ona miała już sobie poradzić sama. I teraz najlepsze: wniósł jej tą szafkę do autobusu, którym wracała!! Podobno nabrał takiego wigoru i chęci że szafka mu nie ciążyła. Koleżanka lat 45... On 40, ja 36😜
Dziś coś we mnie pękło. Nie wiem dlaczego. Mnie specjalnie widzieć nie chce. Właściwie to w niczym nie chce mi pomóc. Mogłabym zniknać.
(Jest sam).
I po tej koleżance myślę sobie, że chyba już nie mogę dłużej tak. To mnie złamało. Jutro na przyjść kolejna dziewczyna po ziemię do niego (będzie więc ciężko..) i tylko się na to ucieszył.
Nie wiem po co to piszę, bo sytuacja jakich milion. Nie wiem dlaczego tak czuję i skąd ten metrowy dół. Rozwaliło mnie to na amen. Taka drobna rzecz.
Ja pierdolę.
Co jest ze mną nie tak, że przez ostatnie 2 lata wypinalam się do niego, chociaż wcale nie był zainteresowany, chętny ani nie chciał.
Jestem do tego stopnia zdesperowana. Zapadnia się pode mną otworzyła, coś się uruchomiło