odnawialna
18.10.22, 19:23
pani rozdała karty pracy i kazała je rozwiązać bez użycia podręczników i notatek. I nie byłoby w tym nic dziwnego, karta pracy była zapowiadana na lekcji wcześniej (choć bez uściślenia czy z pomocą podręcznika czy bez) można tę kartę potraktować jak kartkówkę z treści poprzednich lekcji gdyby nie fakt, że nauczycielka kazała rozwiązywać ją w parach.
Młoda wróciła z info, że koleżanka z pary nie wiedziała dosłownie nic. Nawet w podziękowaniu chciała mojej córce coś kupić 🙉 bo suma summarum dziewczyny dostały po 4.
Córka nie czuje się jakoś wykorzystana, sama z historii zbyt mocna nie jest, ale w tej sytuacji żałowała, że nie trafiło na kogoś innego do pary. I tak sobie rozmawiałyśmy, głównie młoda krytykowała pomysł, a ja szukałam jakiegoś pedagogicznego uzasadnienia i mam problem.
Jaki cel chciała osiągnąć historyczka? Tu nauczycielki są, może wyjaśnią, bo ja w tym sensu nie widzę.