kub-ma
26.10.22, 20:09
Wczoraj był z matmy. I jako nauczycielka mam ochotę następnym razem omijać konkurs szerokim łukiem.
Konkurs we wtorek, ale zadania do druku dostępne są dopiero w poniedziałek o 15:00, więc dopiero wtedy można przygotować wszystko na następny dzień. Konkurs o godzinie 9:00, więc przepełnione szkoły kombinują z organizacją sal i wyznaczeniem prowadzących, żeby to się zgrało. Na szczęście nie robiłam tego ja tylko dyrekcja.
Nauczyciele matematyki natomiast mają 3 dni na sprawdzenie prac i w piątek jest termin ogłoszenia wyników w szkole. I tu widzę problem. Matematycy w warszawskich szkołach są przeładowani godzinami. I dostajemy raptem 3 dni na sprawdzenie prac. No litości, przecież to jest czasochłonne, to nie są sprawdziany, tylko prace konkursowe. Osoby uzdolnione matematycznie mają niejednokrotnie niestandardowy sposób myślenia i przeanalizowanie toku rozumowania i sposobu zapisu, trwa. Sprawdzone prace trzeba jeszcze skonsultować z innym nauczycielem, żeby nie pojawiły się niedociągnięcia (nie wiem kiedy, bo wszyscy są urobieni). W piątek trzeba każdego poinformować indywidualnie mailem o uzyskanym wyniku.
Ja mam dość. W ciągu tych trzech dni moja szkoła ma jeszcze dzień otwarty dla rodziców. A dzisiaj dosłownie uciekłam ze szkoły, bo ścigały mnie jakieś sprawy wychowaczo-papierkowe, a chciałam w spokoju te prace sprawdzić.
Wiem, że panuje opinia, że nauczyciele są oderwani od rzeczywistości i nie wiemy jak wygląda prawdziwa praca.
Ale to chyba nie my jesteśmy oderwani od rzeczywistości.
Nie wiem kto przyjdzie uczyć matmy w szkole podstawowej, zwykle w połączeniu z wychowawstwem.