maladuza
28.10.22, 09:09
Jakiś czas temu psychiatra przepisała mi Trittico na problemy ze snem Wykupiłam recept,ę ale nie odważyłam się ich wtedy wziąć. Śpię różnie, raz lepiej raz gorzej. Teraz zaczynam czuć, że doszłam już do ściany i że nie jestem w stanie już dłużej funkcjonować. Już 2-3 lata temu doszłam do wniosku że nie udało mi się to życie. ale postanowiłam sobie, że jeszcze te 10-12 lat muszę wytrzymać dla swoich dzieci, bo one w niczym nie zawiniły. Popełniłam kilka kluczowych, nienaprawialnych błędów, których konsekwencje zostaną już ze mną na zawsze. Jest mi bardzo ciężko, czuję się bardzo zmęczona. Obiektywnie to jedyne co mi się w miarę udało w życiu to praca, ale ona też odbiera mi siły bo jest bardzo wymagająca. Przede mną 4 dni wolne i jedyne co jest w tym fajnego to to, że prawie nikt nie będzie ode mnie niczego chciał. Oczywiście z wyjątkiem dzieci, z ich obsługiwania nikt mnie nie zwolni, ale to i tak prawie nic przy normalnym poziomie obowiązków. Chcę dziś spróbować leków zapisanych przez psychiatrę, ale cały czas towarzyszy mi poczucie, że to bez sensu. U mnie to nie jest tak, że mam w miarę normalne życie i po prostu brakuje mi serotoniny, mózg nie działa jak trzeba a leki mają szanse to zmienić. Jestem z natury radosna osoba, po prostu obiektywnie mam dużo nierozwiązywalnych problemów i one przecież magicznie nie znikną po pigułce. Gdyby ktoś zdjął ze mnie te problemy to byłabym najszczęśliwszą osoba na świecie, która czułaby wdzięczność za każdy słoneczny poranek. Zaczynam jednak myśleć że może leki mają po prostu mi pomoc jakoś przejść przez resztę życia, tak po prostu znieczulić na wszystko, poprawić chemicznie humor czy dodać energii. Czy którejś z Was leki pomogły w beznadziejnej, ale trwalej sytuacji? Czy potrafiłyście inaczej przez nie spojrzeć na swoje życie?