panna.w.paski
01.11.22, 13:53
Wiele z Was odchudza się i ćwiczy więc chciałam dołączyć do klubu i pochwalić się moją historią. Ostrzegam, będzie długo
Ja: 35 lat, 2 bombelki, jedno 6 lat a drugie 16 miesięcy i jeszcze na piersi (16 miesięcy), druga ciąża z cukrzycą ciążową. Praca biurowa, umiarkowany zapał do ćwiczeń tzn. basen, narty, zajęcia grupowe owszem ale rekreacyjnie i bez wielkiej spiny. Jadałam raczej zdrowo ale nieregularnie, plus w pewnym okresie miałam napady wilczego głodu na słodycze.
Wymiary: 1,64m, od zawsze waga w granicach 63-65 kg. Niby BMI prawidłowe, klepsydra jak ta lala, ale już przed drugą ciążą zauważyłam, że trudno mi schudnąć nawet o te 2-3 kg.
Po diagnozie cukrzycy ciążowej wzięłam się za siebie, trzymałam reżim diety. Nie było źle choć ciąża plus cukrzyca plus w pewnym okresie zamknięta placówką starszego dziecka plus praca i do tego posiłki co 2-3 godziny bywały ciężkie do ogarnięcia. Po porodzie miałam krótką fazę na białą bułę i czekoladę, ale stwierdziłam, że tym razem muszę wziąć się do dbania o siebie na serio.
Po ciężkim połogu dostałam zgodę od urofizjo na ćwiczenia i w 3 miesiącu po cc wróciłam do ćwiczeń z trenerką - fizjoterapeutką. 1x tydzień , przyzwyczajałam rodzinę do tego że wychodzę i jest to czas dla mnie, a że młodszy syn bezbutelkowy to mąż miał czasem pod górkę. Niestety po ok pół roku ćwiczeń okazało się, że nie ma wielkich efektów tzn jestem trochę rozciągnięta, mięśnie kegla spoko ale core leży. Akurat moja trenerka zawieszała działalność bo zaszła w ciążę

więc poszukałam kogoś nowego.
I powiem Wam szczerze, że mam 35 lat i nie spodziewałam się, że siłka tak dużo mi da, i jeśli chodzi o ciało, i o psyche. Mój trener jest specyficzny, sam był sportowcem i poza prawidłową techniką i bezpieczeństwem zwraca też dużą uwagę na psychiczne nastawienie. Czyli - koncentracja na ćwiczeniu, skupienie, dawanie z siebie wszystkiego. I widzę że dzięki niemu - nienawidzę tego sformułowania - ale naprawdę wychodzę z własnej strefy komfortu, pracuję z kettlami, sztangami, oswajam się z maszynami, okazało się ostatnio że mam mocną pompkę 😉
Pracuję z nim 4 miesiące, waga spadła do 59-60 kg ale przy tym zwiększyła się moja siła, wytrzymałość, masa mięśniowa (ale cycki spadły, nie można mieć wszystkiego).
Dodatkowo dwa spotkania z dietetyczką pozwoliły mi na określenie swojego zapotrzebowania kalorycznego na czas redukcji (1800 kcal w dni bez treningów, 2000 kcal w dniu treningowym, trenuję 2xtydzień) i na modyfikację diety (już jadłam zgodnie z dietą IG, teraz wybieram częściej produkty o wysokiej zawartości białka).
Czuję się świetnie, cieszę się na trening choć wiem że będą się lały siódme poty, nie rzucam się na czekoladę ale nie odmawiam sobie kawałka ciasta do dobrze zbilansowanego posiłku. I chcę, żeby zmiany zostały ze mną na dłużej.
I wiecie z czego jestem naprawdę dumna? Że nie powtórzyłam schematu z powrotu do pracy po pierwszym dziecku pięć lat temu. Nowa praca, 100 % zdalna, dziecko żłobkowe ale często chorujące, wieczorami pierogi z żabki i nadrabianie pracy, miało być wyjście na ćwiczenia ale znów było coś pilniejszego..
Teraz - też nowa praca, zdalna ale bywam w biurze 1-2 razy w miesiącu. Większy work balance za lepsze pieniądze, weszłam już też zawodowo na wyższy etap i to też jest mój oddzielny powód do dumy. Mój sport jest wpisany w rodzinny grafik, jeśli coś się przesuwa to patrzę kiedy można te zajęcia odrobić.
Wiem, że każda z nas ma inne warunki wyjściowe, sytuację finansową i rodzinną. Ale ja chciałam powiedzieć że jestem z siebie dumna bo gdybym bazowała na swoich starych schematach to pewnie wróciłabym do zajęć grupowych 1xtydzień, waga by ani drgnęła za to ja zapewne byłabym już kilka razy na jakichś sesjach u fizjoterapeutów, które też przecież tanie nie są. Za to poszłam do pomoc do profesjonalistów, uzdrowiłam swoją relację z jedzeniem, uczę się wiele o swoich barierach psychicznych i fizycznych, pozbyłam się uprzedzeń pt sztanga tylko dla koksiarzy, zbieram komplementy a maszyna wylicza mi wiek metaboliczny na 23 lata. Może to już czas żeby czołgać się w stronę cmentarza ale za to potrafię to już zrobić pięknym i mocnym plankiem
To jest moja historia, jestem ciekawa Waszych - czy też zaliczyłyście taką rewolucję w podejściu do zdrowia, sportu, treningów?