rita03
12.11.22, 13:22
Niby taka duperele, ale jakoś mnie to męczy. Od wielu lat, mamy w zwyczaju raz na jakiś czas, umawiać się we trzy na babskie wyjścia do kawiarni lub restauracji. Można przyjąć, że to bliskie koleżeństwo, czy nawet przyjaźń.
Płaci jedna z nas, a potem pozostałe jej oddają.
Od jakiegoś czasu męczy mnie, że jedna z nas ( nazwę ją M.) nigdy nie daje napiwku (i nie jest to związane z brakiem zadowolenia z obsługi). Często wyrywa się do płacenia kartą, nie pyta kelnera, czy jest możliwość doliczenia serwisu do rachunku. Potem się rozliczamy, oddając gotowkę lub robimy przelew blikiem.
Pozostaje temat napiwku.
Ja zostawiam za siebie, druga koleżanka rownież, a trzecia nigdy tego nie robi. Gdy zapłacę ja lub ta druga koleżanka i zaokrąglimy kwotę o napiwek, M. oddaje przelewem dokładnie za to, co zjadła. Wychodzi na to, że napiwki zawsze pokrywamy w dwójkę. Jak kiedyś zapytalałam, czy dorzuci coś jako napiwek, to powiedziała,że nie, bo nigdy nie daje.
Mam świadomosc, że to nie obowiązek, ale jednak przyjęta tradycja i dla mnie dowód zadowolenia z obsługi ( chodzimy, tam gdzie jesteśmy zadowolone) i klasy człowieka.
Coraz bardziej mnie to irytuje...
Czepiam się?