mania_222
25.11.22, 01:12
Wiem, że sama muszę podjąć decyzję, ale też ciekawa jestem waszych opinii i doświadczeń.
29 września przypadkowo wykryto u mnie w tomografii raka nerki. Badanie dotyczyło czegoś innego. Przypadek.
14 października i 6 listopada miałam kontrolne USG - nowotwór potwierdzony - guz 22 mm.
Węzły chłonne czyste, brak dolegliwości, wyniki krwi dobre.
5 grudnia będą wyniki kolejnej TK.
Urolog twierdzi, że przez 2 miesiące guz nie zmienił się, więc trzeba obserwować. Może mam go od dawna i wcale nie urośnie, a szybciej umrę niż rozleje się? Jestem 60+.
Sądziłam, że im szybciej wykryty nowotwór, tym lepsze rokowania i trzeba działać szybko, a tu każą obserwować. Mam świadomość, że już teraz mam mniej sił, mieszkam wysoko bez windy i mam inne choroby i lepsza teraz operacja niż za 2-3 lata, bo kondycja słabnie i nie mogę liczyć na pomoc innych, a z drugiej strony - po co ryzykownie operować, skoro nic się nie dzieje?
W końcu lekarz powiedział, że jeśli źle się czuję psychicznie ze świadomością raka, to mogą mnie operować teraz, choć może się to skończyć częściowym lub całkowitym usunięciem nerki i dalszymi konsekwencjami.
"Decyzja należy do pani" - albo obserwujemy albo wycinamy.
Co byście wybrały na waszym miejscu? Ciąć teraz czy czekać?