youngagain
25.11.22, 17:08
No więc po dłuższym czasie zapraszania mnie na randkę poszłam wreszcie na nią z kolegą. Dostałam kwiaty, wziął mnie na pyszne jedzenie, odwiózł. Na koniec się pocałowaliśmy...I tu mam pewien dylemat. Ogólnie bardzo fajny człowiek, super się czuję z nim, rozmowa jest lekka, dużo się śmiejemy. Podobna sytuacja życiowa (rozwód, dzieci, on też zdradzony), patrzenie na sprawy etc. Facet bardzo pozytywny, zaradny życiowo, energiczny, ciepły i konkretny. Sporo męskiej energii - takiego zajęcia się kobieta, prawie się obraził jak chciałam na pół płacić, nie pozwolił mi. Do tego muzycznie się dobraliśmy. Wczoraj mi powiedział, że od 1.5 roku już o mnie myślał w ten sposób ale że jesteśmy we wspólnym gronie znajomych - nie chciał jakoś spalić i kwasu narobić. Ogólnie dużo na TAK.
Problem jest tylko taki, że wizualnie mnie nie kręci. Nie jest w moim typie w ogóle. Owszem, ma jakiś swój styl, trochę dziary są na plus dla mnie (ciekawe czy dostanę jakieś komentarze na ten temat..), naprawdę nie jest najgorzej. Tyle, że nie pociąga mnie za bardzo. A jednocześnie lubię go jako człowieka, naprawdę ma masę fajnych cech i myślę, że może coś wartościowego z tego być.
Pytanie tylko czy jeśli nie ma tego pociągu to już umarł w butach czy może się jeszcze urodzić? Jak na niego czasem na tej randce spojrzałam to miałam nawet takie myśli, że hmm w sumie niezly. Ale no ogólnie na niego "nie lecę". Ja myślicie - czy spróbować, dać szansę i zobaczyć? Nie chciałabym go jakoś zranić bo wiem, że podchodzi do tego poważnie. Mieliście doświadczenia, że mimo początkowego braku tej sławetnej chemii udało Wam się stworzyć coś fajnego, bo charakter tej osoby Was kupił?