noc_na_pustyni
28.11.22, 07:43
1) Mąż wymyślił, by zaprosić do nas na wigilię osobę, która nie lubi mnie od małego. Był czas, że zabiegałam o jej względy, potem przejrzałam na oczy i się odcięłam. Niedawno zmarł jej mąż, kontakt się niby odnowił, bo to taka sytuacja, ale jestem w kontaktach z nią skrajnie pasywna, bo to wszystko na co mnie stać. Za to usłyszałam już kilka razy z jej ust "bo przecież jesteśmy rodziną". Na myśl o jej obecności mam mdłości, więc nie zgodziłam się na jej zaproszenie.
2) Teściowa. Matka karmiąca i terroryzująca przy pomocy jedzenia. Wegetarianinowi powie, że zupa nie jest na mięsie, choć widać, że na rosole. Jak się umówi, że coś zrobi na imprezę - np. tort na urodziny dziecka, to właśnie nie zrobi, za to jak nie chcesz, to zasypie nadmiarowym żarciem... Temat wigilia u niej czy u nas już bywał konfliktogenny. W tym roku powiedziałam mężowi, że nie obchodzi mnie, może być u niej, może być u nas. On uznał, że u nas, ale dziecko się wtrąciło, że może jednak u babci.
Pogadali, pogadali i poinformowali mnie, że u babci, ale czego nie przewidziałam, że ja mam gotować, bo babcia nie ma siły. Mówię, o nie. Jak mam gotować, to u siebie, sama, bez teściowej nad głową czy bez wożenia słoi.
Zaproponowałam żeby zamówić jedzenie, to nie, bo babcia nie uznaje. Zaproponowałam, żeby w takim razie gotował mąż - cisza. Niby nie umie, ale pod okiem mamy chyba by dał radę wstawić grzyby i kapustę, skoro studia skończył? Penis raczej nie przeszkadza w przygotowywaniu wigilii, czy przeszkadza?
Tak więc jestem chyba złym człowiekiem... Jak byście postąpiły w tych sytuacjach?