gaskama
02.12.22, 09:56
Luksusem, prawda?
Mieszkam w moim bloku od 23 lat. Jeszcze NIGDY nie włączałam kaloryferów w sypialni ani w pokoju syna (syn jest zimnolubny). W części kuchenno livingowej włączaliśmy kaloryfer może raz, moze dwa. W mieszkaniu miałam i tak zawsze koło 22 stopni. W sypialni dużo chłodniej, bo zwykle śpimy przy otwartym oknie. Dla mnie 22 stopnie, to już za dużo (zimą). Łatwo się przeziębić wyłażąc z 22, 23 stopni na -5 czy nawet zero. Więc przez wszystkie lata często nawet zimą otwieralismy okna.
To pierwszy rok, kiedy w karoryfer mam włączony w części kuchenno livingowej od 2 tygodni i temperatura w okolicy 20 stopni, maks 21. Bez kaloryfera robi się 18-19 stopni. Dla mnie ok, ale monsz marznie. Mam wrażenie, że sąsiedzi chyba przestali grzać. Osiedle raczej ludzi z tzw. klasy średniej.
Jak tam u Was?