wandka_70
27.12.22, 22:02
Mąż ponad trzy miesiące temu zaczął się leczyć na depresję. Bierze leki, a przynajmniej brał. Wszystko zaczęło się w okresie letnim, wtedy mąż zaczął się zmieniać, bardziej pić, zaliczył jedno, za to mocno ryzykowne zachowanie, zaczęłam drążyć, mąż zapisał się do psychiatry, dostał leki, całkowicie odstawił alkohol.
W lecie nawet założyłam post na forum o życiu rodzinnym o mężu.
Mąż ma już na koncie próbę samobójczą, pobyt w psychiatryku. Był długi czas na antydepresantach. To był ciężki okres dla nas, później mąż jak ognia unikał tematu tego, co go spotkało i udawał, że nigdy nic takiego się nie wydarzyło: dla niego to był wstyd i funkcjonowało jako temat tabu. Dodam, że to było dawno, stara historia, ale mąz nawrót depresji ma.
Cos powinno ruszyć do przodu, jakas poprawa się pojawiła, ale mąż znowu ''usiadł'' w miejscu. Zrobiłam przegląd w jego apteczce, gdzie trzyma swoje leki i wykupione opakowania nawet naruszone nie są. A powinny być, bo poprzednie opakowania się mężowi skończyły. Tak, zachowałam się jak mateczka, która nadmiernie kontroluje dziecko, ale zmartwiłam się. Mąż jest w pracy na noc, muszę i tak czekać do rana. Rozmawiać jak z dzieckiem i ochrzanić z góry na dół i na skos? Mam go jak malucha pilnować, żeby w mojej obecnosci zażywał leki? Mogłabym machnąć ręką, bo jest dorosły, nie chce się leczyć niech się nie leczy, jego zdrowie i życie, ale tu jest skomplikowana sytuacja, a maż miał ostro galopujący kryzys. Odstawienie leków może być niebezpieczne i nie podlega to dyskusji - patrząc na to, co się stało, jak mąż cierpiał przed laty na depresję. Jakies rady na takie ''odkrycie''? Dorosłą osobę pilnować jak dziecko i stać nad głową, żeby mieć pewnosc, że lek zostanie zażyty?
Może nie miałam - nie miałam - prawa grzebać w rzeczach męża i powinnam ''posypać głowę popiołem'', ale nie czuję się szczególnie winna, biorę to na siebie, trudno.
Znacie osoby z depresją, które nie brały lub same z siebie odstawiały leki?
Co mu ''odbiło'', że nie bierze leków, nie mam pojęcia.