pupu111
04.01.23, 23:41
Miałam nie zakładać tego wątku, ale już nie wiem co robić. Boi się mnie cała okolica. Mieszkam z bardzo ciężko niepełnosprawnym synem i schorowaną matką w starszym wieku. Syn choruje od urodzenia, z powodu encefalopatii niedotlenienno - niedokrwiennej na padaczkę,- Zespól Westa. Obecnie jest to upośledzenie stopnia głębokiego, ma 20 lat a jego rozwój jest na etapie dziecka dwuletniego, jest to choroba z którą medycyna sobie nie radzi. Jestem bardzo spokojną osobą, i mało konfliktową. Mieszkam od urodzenia w moim domu rodzinnym, już ponad 40 lat na jednej ulicy.
Od trzech lat mam horror z sąsiadami. Naprzeciw mnie mieszka nienormalna rodzina, tzn mieszkała bo ten facet umarł, starsze małzeństwo, starszy pan był jakis dziwny, bardzo denerwował go każdy hałas. Miałam psa, i odkąd kupiłam tego psa dostawał furii kiedy on ( tzn pies a nie sąsiad) szczekal, mimo ze nigdy nie wypuszczałam go nocą, w dzień tez wychodził tylko na jakiś czas i go uspokajałam. Rzucał czasem kamieniami w strone psa, pare razy zwróciłam mu uwage, a jak to nic nie dało to zadzwoniłam na policję. Przyjechali i go pouczyli, o dziwo zaprzestal tych zachowań. Za to potem pokazywał na mój dom i opowiadał, ze mieszka w nim "wariatka", robił tez co jakis czas rózne zlośliwości, dokuczał mi kilkanascie lat. bez zadnego powodu, chyba dla zabawy. Nie przejmowałam się tym, bo jestem spokojną, raczej normalną osobą, i nie sądziłam ze ktokolwiek uwierzy. Nie utrzymywałam kontaktu z innymi sąsiadami, jak się pózniej okazało, uwierzyli ze cos ze mną nie tak, nie wiedzieli ze syn jest aż tak niepełnosprawny - jest chodzący, i choroby nie widac aż tak na pierwszy rzut oka. Podobno mysleli, ze nie pracuję i duzo czasu spędzam w domu z powodu choroby psychicznej. Jestem na
świadczeniu pielęgnacyjnym więc pracowac nie mogę, a gdzie wychodzic z 20 latkiem który ma głęboką niepełnosprwnosc intelektualną. Trzy lata temu ów starszy osobnik dla chorej zabawy - wydaje mi się ze mial to byc żart, bo on lubił robic takie chore "żarty" naopowiadał, ze "wariatka" zaatakowała go młotkiem i uderzyła w głowę, razem z żoną wymyślali że rzucam kamieniami przez okno i dziurawie opony w samochodach na ulicy. Klatkę dalej mieszka inny starszy pan- niezbyt rozgarnięty, pan wpadł w histerię, i krzyczał do osob które próbowały parkowac pod moim domem żeby tego nie robic bo mieszka w nim chora psychicznie która im podziurawi opony. Potem inni sąsiedzi do tego dołączali. Próbowałam rozmawiac, ale tak sie tam mnie bali, że nikt rozmawiac nie chciał. CDN