andallthat_jazz
10.01.23, 12:02
Dzis mam wreszcie spotkanie z nowa terapeutka. Ona bedzie na chwile, bo docelowo bede przeniesiona do innego terapeuty, jak tylko zwolni sie miejsce (kwestia 2-3 tygodni, wiec kolejnych 2-3 spotkan z nia). Poniewaz to idzie na kase nie moge odmowic i musze to odbebnic, zeby bylo w papierach, zem kooperatywna. Z babka do tej pory kontakt telefoniczny. 3 razy przekladala termin, co juz mnie wkurzalo i wkurza. Ogolnie na mysl, ze mam od poczatku wszystko na nowo wywalac kobiecie, ktora zobacze max. jeszcze 3 razy zniecheca mnie totalnie. Ogolnie to ide do niej z wielkim nastawieniem na "nie". Stary terapeuta rozumie moj sceptyzm, ale namawia, zebym az tak sie nie stroszyla. Jak pytam o sens takiej krotkiej "terapii", to on sam tego nie widzi, no ale system. Jak przetrzymac te wymuszone spotkania? Bo na teraz mam ochote odpowiadac na pytania: "tak"/"nie"/"nie wiem". Moze ktorejs z Was dal cos taki "sprint" terapeutyczny i znajdziecie w tej sytuacji jakies plusy?