aniamania23
16.01.23, 09:55
Dlaczego zawsze jako ostateczny pada argument,że zachowała się godnie/niegodnie po zdradzie?
Czy jest jakiś kanon dopuszczalnych zachowań?
Np. wolno spakować walizki ale już zwyzywanie kochanki to jest be.
Czasem wydaje mi się, że wynika to z tego,że tak -współczujemy zdradzonej,ale po cichutku mamy satysfakcję,że to jednak nie mnie spotkało.Ze ja jednak jestem bardziej kochana,że ja mam lepszy związek,że ja jestem bardziej spostrzegawcza.No bo jak to,nie wiedziała, że ją zdradza od lat? No niemożliwe,chyba sama się prosiła,gapa.
Niestety,jestem z tych co mało noszą w sobie wiary w bliźniego. Nie potrafię znaleźć jakiś racjonalnych wyjaśnień na zdradę i kłamstwa,jestem lojalna do bólu, gardzę też kochanką,która wikła się w romans z żonatym,dzieciatym.
Powiedzenie że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone to dla mnie jakiś frazes na usprawiedliwienie największych świństw.
Takie mam przemyślenia po piosence Shakiry

Bardzo mi się podoba