kulka-online
18.01.23, 10:00
Emerytka zamieszkuje od kilkudziesięciu lat mieszkanie w kamienicy w centrum małego miasta powiatowego. Obecnie mieszka sama na dość dużej powierzchni (około 70 m2), wcześniej mieszkała tu z mężem (zmarł) i dziećmi (wyprowadziły się). Jeszcze wcześniej mieszkała tu rodzina zmarłego męża (od czasów powojennych). W czasach komuny mieszkanie było we władaniu miasta, potem odnalazł się potomek przedwojennego właściciela kamienicy, który sprzedał ją kolejnemu, itd.
Niestety dobijają ją opłaty - czynsz dla właściciela, a ostatnio ceny energii cieplnej (CO), które wg umowy płaci wg zużycia (za grudzień ponad 1200 zł). W styczniu właściciel przysłał aneks do umowy z podwyżką czynszu. Razem wszystkie opłaty mieszkaniowe sięgają wysokością jej emerytury (wcale nie tak małej jak na Polskę). Krewni znaleźli jej przepisy z ustawy o ochronie lokatorów, że czynsz nie może być wyższy niż kwota wynikająca z wartości odtworzeniowej i metrażu. Właściciel w rozmowie z nią stwierdził, że nie pojęcia o żadnych kwotach odtworzeniowych, a czynsz wcale nie jest wysoki bo przecież obecnie nawet za kawalerkę tyle się płaci. Nie interesuje go skąd weźmie pieniądze.
Standard mieszkania jest niski, nigdy nie było remontowane, jedynie kilka lat temu wymieniono okna, a potem założono instalację CO. Klatka schodowa nie jest sprzątana, domofon nie działa, nie ma przeglądów kominów wentylacyjnych czy sieci elektrycznej, w łazience i jednym z pokoi czasami pojawia się grzyb. Nie ma też wglądu do licznika CO, nie wie czy kwoty, które ma płacić na pewno dotyczą tylko jej mieszkania.
Co może zrobić emerytka? Poprosić dzieci o comiesięczną zrzutkę na mieszkanie (boi się, że opłaty dalej będą rosnąć)? Wyprowadzić się (gdzie?). Jest świadoma, że metraż jest duży jak na jedną osobę ale gdzie miałaby znaleźć mniejsze mieszkanie z mniejszymi opłatami w stabilnym najmie.