la_felicja
21.01.23, 21:53
Oceńcie, proszę, te sytuacje. Odwiedzałam rodzinę.
1. Usiadłam na tylnym siedzeniu samochodu - i okazało się, że pas bezpieczeństwa się nie zapina. Usłyszałam, że a no tak, nie zapina się. Na siedzeniu obok leżały torby, więc poprosiłam, żebyśmy się zatrzymali (nie wyjechaliśmy jeszcze z parkingu) żebym mogła się zamienić miejscami z torbami. Usłyszałam, że mam nie przesadzać i nie robić zamieszania, nic się przecież nie stanie.
2. Przechodziłam z jednego pomieszczenia do drugiego z mokrymi, prawie obciekającymi rękami, więc poprosiłam osobę stojącą kilka kroków ode mnie, żeby zgasiła za mnie światło (łokciem się nie dało). Zgasiła, ale mnie wyśmiała, że taka jestem ostrożna, nic by się przecież nie stało.
3. Wszyscy wychodziliśmy na podwórko. Ja wychodziłam z salonu jako ostatnia, więc zdmuchnęłam palące się na stole świece - u siebie w domu nigdy nie zostawiam ognia bez nadzoru. Tym bardziej, że w salonie zostały dwa koty. Po powrocie było - a kto zgasił świece, a po co, a teraz trzeba znowu zapalać, ojejku.
I tak jakoś poczułam, że oddaliłam się od swojej rodziny - wyszło, że nabrałam "zagramanicznych" zwyczajów. W dodatku okazało się, że jem dużo wolniej od reszty, wszyscy tam wsuwali gorące, parujące jedzenie, a ja nie lubię jak mnie jedzenie parzy w usta, wolę poczekać aż trochę przestygnie, więc albo zaczynałam od surówki, albo grzebałam w talerzu i jadłam po odrobince, żeby się nie poparzyć - no i poczułam się jak taka stereotypowa "ciocia z Ameryki" która przyjechała i wydziwia.