wszystko_przepadlo
29.01.23, 16:28
Jakbyście do tego podeszły ? Żona zarabia przykładowo 7000 na rękę, maz 3500. Nie wystarcza im. Na życie tak, ale bez większych szalenstw. Zona się stara, zmienia pracę raz po raz, mimo, że nie zawsze jest łatwo. Mąż ma pracę miłą, mało stresującą z fajnymi ludźmi. Wychował się w dobrym domu, wykształcił, mówi swietnie po angielsku. W przeciwieństwie do niej. Ona trochę po angielsku i niemiecku, ale to wystarcza do większej firmy w ich mieście. Mąż zapisuje się na kosztowny kurs podnoszący kwalifikacje. Biorą na niego pożyczkę u rodziców. Po 3 miesiącach mąż rezygnuje, bo za dużo nauki, on nie ma czasu, on chce mieć spokój po pracy. Kasa przepada. Dług trzeba splacic. Kolejny dług, bo mają oczywiście kredyt. Szanse na lepsze zarobki też. On mógłby zmienić pracę, szukać w innym mieście, ale dojazdy, wysiłek itd. I teraz clue. Po tym jak on zrezygnowal, ona wprowadziła scisly podział wydatków. Wszystko na pół. Mówi, że ma dość dźwigania budzetu, zbierania na wakacje itd. Na ferie postawiła wyjechać sama z dziećmi, bo nie chce mu nic finansować. Mąż oburzony uważa że to nie fair, bo kurs był faktycznie bardzo wymagający i po pracy ciężko usiasc 3 godziny i się uczyć. Kto ma rację? Czy żona mogła tak postąpić ? Argumentuje to tak, że całe życie się stara w pracy, a on chce mieć tylko lekko i przyjemnie.