Jak rozplanować wyjazdy na ferie?

[jeziorowa]

W tym roku pierwszy raz nie możemy dogadać się co chcemy robić w ferie, więc zamiast jednego dłuższego będą dwa wyjazdy po 7 dni każdy. Ferie trwają 16 dni i nie bardzo wiem jak to najlepiej rozplanować? Może ktoś ma doświadczenie w takiej sytuacji? Jechać od razu potem kilka godzin na przepakowanie, drugi wyjazd i 2 dni w domu przed szkołą? Czy może dzień lub dwa przerwy między wyjazdami? Albo jeszcze inaczej? Jak?

[arabelax]

A dokad wyjazdy? Jaka odległość między miejscami?

[jeziorowa]

Spora. Jeden wyjazd za granicę samolotem, drugi to narty w Polsce. Pomiędzy nimi musi być przepakowanie walizek (do załatwienia w 2 godziny)

[sol_13]

To dostosowalabym do terminów i godzin lotów tej zagranicznej. Najwyżej skróciłabym narty w PL o jeden dzień żeby się wyrobić.

[jeziorowa]

Loty są codziennie w zbliżonych cenach. Chodzi mi o to gdzie rozplanować te 2 dni między szkołą, pierwszym wyjazdem, drugim wyjazdem i powrotem do szkoły. Może macie takie doświadczenia? Skrócenie wyjazdów nie wchodzi w grę.

[sol_13]

To dałabym 1 dzień pomiędzy wyjazdami i 1 przed powrotem do szkoły na "dojście do siebie" my tak robimy z tym że pierwszy wyjazd to obóz syna, wszyscy razem jedziemy tylko na drugi tydzień.

[milin94]

Dwa wyjazdy u nas odpadają, za mało czasu, syn chce też spędzić trochę czasu z kolegami. Dlatego wyjazd 16 a powrót 25.

[swinka-morska]

jeziorowa napisała:

> Jechać od razu potem kilka godzin na przepakowanie, drugi wyjazd i
> 2 dni w domu przed szkołą? Czy może dzień lub dwa przerwy między wyjazdami? Al
> bo jeszcze inaczej? Jak?

Oba warianty mogą przysporzyć więcej stresu i zmęczenia niż wypoczynku...
Mierzę miarą własnej rodziny - zmęczonych pracą dorosłych plus ciągle poganianych gdzieś dzieci - wszyscy chcą mieć chociaż trochę luzu i nie targać się gdzieś znowu w pośpiechu.

[21mada]

Musiałabym po takich feriach odpocząć...

[jeziorowa]

21mada napisała:

> Musiałabym po takich feriach odpocząć...
Dla każdego coś miłego😀. My bardzo lubimy wypoczywać aktywnie. Na codzień wszyscy pracujemy głową, sportu mamy za mało (zimą to nie więcej niż 5-6 godzin tygodniowo plus u dzieci jeszcze w-f w szkole). Bardzo chętnie więc na wyjazdach „męczymy” ciała oczyszczając głowy i ładujemy akumulatory aby wystarczyły aż do następnej podróży.

[angazetka]

Nie chodzi o zmęczenie sportem, tylko bieganiem z wywieszonym jezykiem między wyjazdami.

[jeziorowa]

angazetka napisała:

> Nie chodzi o zmęczenie sportem, tylko bieganiem z wywieszonym jezykiem między w
> yjazdami.
>
Nie za bardzo rozumiem tego biegania z wywieszonym językiem. 20 minut uberem/taksówką na lotnisko, krótka odprawa, lot 2 godziny, 30 minut uberem/taksówką, zostawienie plecaków, zabranie walizek z niewielkim dopakowaniem (godzinka jeśli popijasz przy tym kawę i robisz wszystko baaardzo wolno) oraz zabranie sprzętu, pogaduchy+ mizianie kotów plus zjedzenie zamówionego posiłku i jesteśmy gotowi na następny wyjazd po 6 godzinach od wyjścia z hotelu. Poza siedzeniem, gadaniem i jedzeniem nie robimy prawie nic. To ma być „bieganie z wywieszonym językiem”? Serio? Ja uważam, że to nicnierobienie.

[kachaa17]

Pewnie zależy od człowieka. Ja bym potrzebowała że 2 dni w domu, na przepakowanie beż pośpiechu, na bycie nie na tempo. Ale ja mam nerwicę więc pewnie częściowo z tego to wynika. A wpadnięcie po locie i przepakowywanie się, mizianie kotów na szybko to nie dla mnie. Ale ja rzadko wyjeżdżam, jeszcze rzadziej latam więc dla mnie sam lot byłby na tyle dużym przeżyciem, że bym musiała po nim dojść do siebie.

[jeziorowa]

Ale my się spakujemy przed pierwszym wyjazdem. Walizki i sprzęt zostają w garderobie. Przepakować z plecaków z pierwszego wyjazdu trzeba drobiazgi typu ładowarka czy szczotka do włosów lub zębów. Plecaki bez tych drobiazgów lądują w pralni a my zabieramy walizki i sprzęt z garderoby. Tak naprawdę każdy przepakowuję swoje, więc na tempo to góra 10 minut, a ta godzinka to bez pośpiechu, na luzie, z kawką i podlaniem kwiatów. Druga godzinka to powolny posiłek przywieziony przez pyszne.pl lub coś tego typu, mizianie kotów i inne takie. To naprawdę leniwe, rozlazłe 2 godziny, w czasie których każdy wyjmie 2-5 rzeczy z plecaka i włoży do walizki oraz zaniesie plecak do pralni. Moim zdaniem ten czas to całkowite przeciwieństwo „biegania z wywieszonym językiem”. Możemy też jechać następnego dnia albo jeszcze następnego…..
Ferie zaczynają się nam za niecałe 2 tygodnie, chcielibyśmy już zrobić rezerwacje a nie bardzo umiemy zdecydować się na terminy.

[conena]

Któreś prawo Murphy’ego mówiło jasno i wyraźnie: cokolwiek planujesz przyjmij rząd większą jednostkę czasu i pomnóż razy dwa.

Z tej optymistycznej godziny zrobią się dwa dni.

[jeziorowa]

Nie sądzę

[eliszka25]

Tak, w teorii wszystko pięknie. Tylko wystarczy korek/wypadek po drodze z/na lotnisko i z 20 minut uberem może się zrobić 2 godziny. Albo samolot będzie miał opóźnienie z jakiegoś powodu i wylądujecie godzinę później niż planowano oraz milion innych możliwości. Ja wiem, że to się nie musi stać, ale może dlatego ja bym zaplanowała 1 dzień pomiędzy wyjazdami oraz jeden dzień na dojście do siebie po feriach. Niekoniecznie dlatego, że jesteśmy po feriach zmęczeni, ale ten jeden dzień luzu daje pewien komfort psychiczny i czas na przygotowanie się do powrotu do normalności.

[angazetka]

Dla mnie to jest właśnie bieganie z wywieszonym językiem. Lubię jednak mieć jakiś zapas czasu, przede wszystkim, czasu na myśli, na ochłonięcie, na zebranie wrażeń, a nie zasuwać z punktu A do punktu B, bo trzeba.

[jeziorowa]

Ok, rozumiem - każdy jest inny. W moim życiu był czas „biegania z wywieszonym językiem”, czyli dwa niemowlaki plus trzylatka, z czego dwoje dzieci intensywnie rehabilitowanych, odgarnianie domu, gotowania itd przy jednoczesnym rozkręcaniu firmy. Teraz za to mam „wieczne wakacje”…😊

[swinki_trzy]

No to te dwa dni to w sam raz na maraton plus mała imprezka na 60 osób.

[jeziorowa]

Niestety, nie lubię biegać ani nie robię imprez na 60 osób, ale tobie oczywiście życzę dobrej zabawy.😀

[swinki_trzy]

Ale to nie ja narzekam na nadmiar wolnego czasu.

[jeziorowa]

Ja też nie, nie mam nadmiaru, mam akurat tyle ile chcę i potrzebuję.

[iuscogens]

jeziorowa napisała:

> 21mada napisała:
>
> > Musiałabym po takich feriach odpocząć...
> Dla każdego coś miłego😀. My bardzo lubimy wypoczywać aktywnie. Na codzień wszy
> scy pracujemy głową, sportu mamy za mało (zimą to nie więcej niż 5-6 godzin tyg
> odniowo plus u dzieci jeszcze w-f w szkole). Bardzo chętnie więc na wyjazdach „
> męczymy” ciała oczyszczając głowy i ładujemy akumulatory aby wystarczyły aż do
> następnej podróży.

Naprawdę praktycznie codziennie godzina sportu to mało, ematka nie przestaje mnie zadziwiać...

[jeziorowa]

Ale nie sportu wyczynowego! Spokojnie…. Swoje lata już mam, ruch lubię, ale sportsmenką nigdy nie byłam. 5-6 godzin sporu w tygodniu zimą to tak naprawdę raz lub dwa basen, co tydzień lub co dwa łyżwy i niewiele ćwiczeń ogólnych. Wiosną i latem więcej sportu, ale też takiego „leniwego”: wycieczki rowerowe (nie w górach, po błocie, pod wiatr i na czas) tylko takie rekreacyjne, więcej pływania, zamiast łyżew - rolki. Do typu sportsmenki mi daleko, ale do „kanapowca” też.

[lucky80]

Dzień przerwy mdzy wyjazdami wystarczy. My co roku obskakujemy 2 wyjazdy - z kolei jeden na narty i drugi zaraz po powrocie.
Dacie radę.

[kubek0802]

Nie ma to jak w czasie przeznaczonym na odpoczynek dawać radę.

[jeziorowa]

To jest odpoczynek. Co prawda ok 6 godzin w samochodzie jest niekomfortowe, ale już lot ok 2 godzin nie. Aż tak męczliwi nie jesteśmy🤪😝

[volta2]

my tak zwykle robiliśmy, tydzień w górach, tydzien nad morzem, ponieważ z punktu a do b po drodze był dom, to wstępowaliśmy wieczorem, nocleg, czasem pranie, i na drugi dzień wyjazd nad morze, koło południa, bo jednak trochę bliżej.

ale jak z punktu a do b po drodze nie jest, to specjalnie drogi nie nadkładamy, przerwy nie robimy.

(mowię ogólnie o wyjeździe 2 tygodniowym, bo akurat zimowy wyjazd to zawsze w góry, ale np. tydzień w tatrach i tydzień w alpach, do warszawy na jeden dzień nikt przecież nie wraca)

[jeziorowa]

Musimy wrócić z dwóch powodów: przepakowanie (bo co innego potrzebne na obu wyjazdach) oraz samolot wraca do Warszawy a nie leci w góry. Przepakowanie to godzinka plus druga na mizianie kotów, czyli dwie i tyle tak naprawdę potrzebujemy. Dzieciaki są duże (nastolatki) i lubiące podróże, więc nie potrzebują ani wypoczynku po dwugodzinnym locie ani przygotowań do jazdy kilka godzin samochodem.

[volta2]

to już nie rozumiem, o co pytasz, skoro zależna jesteś od lotów, no chyba że macie własną awionetkę i rozważasz.

w takiej sytuacji byłam w poprzednie ferie, ale my od początku planowaliśmy tak, że 5 dni na plaży, potem lot do stolicy i na tym samym bilecie 20 godzin czekania na lotnisku. te 20 godzin poświęciliśmy na przyjazd do domu, ogarnięcie kota również, przepierki to chyba nie robiłam, wzięliśmy z szafy nowe rzeczy i tyle. na drugi dzień, zaraz po śniadaniu pojechaliśmy na lotnisko. pytasz, czy wpadać do domu czy brać hotel na lotnisku, tak? to zależy jaka odległość lotniska od domu, my mieliśmy daleko, około godziny jazdy taksówką, pech chciał że polowa droga w dużym korku (paręnaście milionów mieszkańców w mieście to i korki zacne). ale z uwagi na kota nie braliśmy hotelu na lotnisku. kicia był osowiały mocno, no ale co zrobić?
wrócicie do domu i podejmiecie decyzję i w zależności od widzimisię.

[jeziorowa]

Niby jestem zależna od lotów, ale lecimy do dużego europejskiego miasta, czyli mamy do wyboru kilka lotów każdego dnia, więc tak naprawdę każdego dnia mogę wybrać czy wolę lecieć rano czy przed południem czy po południu albo może wieczorem. Wracamy do domu (lotnisko w naszym mieście) i na drugi wyjazd jedziemy autem. Pytam osoby, które mieściły 14 dni wyjazdów w 16 dniach wolnego i podróżowały ze szkolnymi dziećmi kiedy najlepiej rozłożyč te 2 dni bez wyjazdów (ze względu na wygodę dzieci). Nie mam doświadczenia, bo zawsze w ferie zimowe wyjeżdżaliśmy raz na 7-10 dni mniej więcej pośrodku ferii.

[volta2]

ze szkolnymi dziećmi wróciłabym do domu z miasta lotem możliwie późnym, by wykorzystać dzień na pobyt a nie na lot.
lot wieczorem, noc w domu i wyjazd następnego dnia. może nie z samego rana, tylko wypocząć, i w drogę, zależnie od odległości, tak, by przyjazd do kwatery był około 22, nie wcześniej. szybko do łóżek, odespać i rano jak młody bóg, popędzić na stok.

gdybym miała jechać z dorosłymi dziećmi - zrobiłabym tak samo.

[jeziorowa]

Taki tok rozumowania podoba mi się volta, myślę, że to dla nas dobry trop.

[volta2]

i powrót w niedzielę, wieczorem, ale już nie na 22 tylko nieco wcześniej, ewentualnie w sobotę, jeśli pogoda zawiedzie, co się w sumie zdarza. no ale to rezerwacja powinna być jakaś w miarę elastyczna.

[little_fish]

Ty, to może spytaj dzieci jak wolą? Czy chcą wrócić w niedzielę o 22 i w poniedziałek rano zasuwać do szkoły, czy może jednak wolą w sobotę? Albo i nawet w piątek, żeby w sobotę spotkać się ze znajomymi...

[jeziorowa]

Problem polega na tym, że tam gdzie jest trójka nastolatków jest pięć różnych opinii😜😂😱

[little_fish]

A przepraszam bardzo, pytając ematkę liczysz na jednomyślną odpowiedź? 🤣🤣🤣

[jeziorowa]

Nie, ale chcę skorzystać z waszych doświadczeń typu: musi być dzień w domu przed szkołą, bo inaczej dzieciaki są rozbite i rozkojarzone albo coś takiego.

[little_fish]

Ale przecież to zależy od konkretnych dzieci. Ja wolę przed powrotem do pracy wyhamować w domu, syn również, dzieci volty idą do szkoły po całonocnej podróży pociągiem lub prosto z samolotu. Tu nie ma uniwersalnej rady.

[aghula]

Z nart wrócimy zapewne w niedziele wieczorem, dwa dni na pranie i przepakowanie i w środę lecimy dalej. Wracamy w niedzielę - w poniedziałek do szkoły/pracy/przedszkola

[ga-ti]

Jeśli pakowanie idzie Wam sprawnie (można wcześniej wszystko przygotować, później tylko wrzucić do walizek) i nie musicie niczego w domu wyprać oraz nie jesteście zmęczeni drogą to ja bym czasu w domu między wyjazdami nie marnowała. Wolałabym przed powrotem te dwa dni się ogarnąć, bo to i pranie i rozpakowywanie i jakieś zakupy jedzeniowe a i poleniuchować na kanapie w niedzielę przed powrotem warto

[ga-ti]

Przed powrotem do pracy znaczy.

[volta2]

ja wracam z lotniska prosto do pracy, czyli w poniedziałek z okęcia, nie marnuję czasu na przyjazd do domu przed powrotem z urlopu. rok temu wylądowałam o czasie, mam nadzieję, że w tym roku pójdzie tak samo . akurat taka praca, że nie mogę się spóźnić

[jeziorowa]

Ale dzieci do szkoły prosto z samolotu? Nie bardzo to widzę…

[volta2]

tak, prosto z samolotu do domu, zostawienie walizek, zabranie plecaka i wio, ale moi to licealiści/studenci.

ja też zdążyłam się przebrać, nawet na 15 minut położyć do łóżka i jeszcze zdążyć, a syn opuścił religię i angielski, zjadł na spokojnie śniadanie i pojechał na 11 do szkoły. w tym roku nie pamiętam jakie ma lekcje w poniedziałek z rana, ale na pewno ma na 9 i jak pierwsza nie jest matma to może opuścić, usprawiedliwię, nie opuszcza szkoły, nie choruje, więc takie incydentalne nieobecności nikogo nie zabolą.

zresztą po locie to luzik, oni idą do szkoły po całonocnej jeździe pociągiem, od zawsze. są do tego przyzwyczajeni. opuszczają godzinę, dwie i idą, szczególnei jak wyjazd jest weekendowy, nie wakacyjny.

[jeziorowa]

Moje nastolatki są młodsze, na imprezy chodzi tylko najstarsza

[volta2]

gdy jeździli pociągami z ojcem na weekedn albo na narty to byli młodzi, tak w okolicach 8-14 lat.

[panna.w.paski]

Ja mam małe dzieci i akurat pakowanie u nas to armageddon bo jesteśmy na etapie zabierania pieluch, autek i wanienek. Ale jeśli drugi wyjazd tzn narty w Polsce pozwoli, to dopasowałabym go tak, żeby jak najdłużej móc jeździć na nartach poza weekendem. Wiadomo, są ferie, na ten moment są warunki ale jeśli byłaby szansa na to, żeby np w poniedziałek rano o 9 już się zameldować na stoku (kosztem wcześniejszego powrotu z pierwszych wakacji) to to bym brała pod uwagę.

[panna.w.paski]

Nie dopisałam - bo mimo wszystko w poniedziałek rano jest mniej tłoczno niż w sobotę.

[jeziorowa]

Pakowanie małych dzieci to co innego. Nastolatki pakują się same, a jeśli dużo podróżują to mają już wdrukowane co zabrać. Oba wyjazdy mają trwać po 7 dni - to jest nie do ruszenia.

[panna.w.paski]

Tak, czekamy z usteknieniem tych chwil
To w takim razie wybrałabym jak najkrótsze siedzenie w domu żeby wykorzystać czas na maksa. Tzn lot tak, żeby jeszcze ostatniego dnia coś zobaczyć, a nie tylko już myślami być w następnej podróży. Make all days count

[palacinka2020]

Z duzymi dziecmi zrobilabym pol dnia przerwy. Na pewno nie 2godziny, i juz przestan o tych kotkach. Po prostu przyjazd/przylot moze sie opoźnić. Jak rozumiem najpierw masz lot, potem samochód. Jeśli ci się lot opóźni o parę godzin to tak, nawet nastolatki będą potrzebowac odpoczynku.

[jeziorowa]

Czyli proponujesz dzień przerwy między wyjazdami? Zawsze to więcej czasu na mizianie stęsknionych kotków😝

[arabelax]

Naszykowalabym co sie da na na drugi wyjazd juz przed pierwszym. Wracamy z pierwszego, ogarniecie sie, dopakowanie, mizianie kotow🙂 jedna noc w domu i następnego dnia dalej. Powrot w sobote, zeby w niedziele dojsc do siebie i szkola w pon.

[moze_sprobowac_inaczej]

Brzmi trochę jak koszmar.
Może ten drugi wyjazd odłożyć na miesiąc i zrobić wydłużony weekend?

[jeziorowa]

Co dla jednego błotem to dla drugiego złotem - znasz to?