la_felicja
31.01.23, 16:33
Już jutro nowy miesiąc. Zawsze lubiłam luty. W szkolnych latach kojarzył mi się z wieloma dobrymi rzeczami, jak na przykład:
1. Ferie zimowe. Na szczęście, rodzice nie wysyłali mnie na żadne zimowiska ani inne tortury - mogłam siedzieć w domu (albo u babci), rozkoszować się wolnym czasem i czytać, czytać, czytać...
2. Imieniny Agaty i Doroty - rodzinne święto.
3. Czasem był śnieg po kolana albo i po pas - cudowny, sypki, prawdziwy śnieg. I sanki, i spacery po ośnieżonym lesie. Jednego roku zrobiliśmy na podwórku babci igloo - wydrążyliśmy ubitą śniegową zaspę i naprawdę można było posiedzieć w środku.
4. Karnawałowe ciastka - domowe pączki, faworki, gniazdka.
Teraz już tego nie mam. Wolny czas do posiedzenia w domu nie wchodzi w grę, Doroty i Agaty już z nami nie ma, o faworkach i pączkach mogę tylko pomarzyć, tak samo jak o śniegu po kolana.
Ale zawsze coś tam fajnego w lutym się znajdzie. Np:
- coraz dłuższy dzień - wczoraj jak wracałam z pracy, widziałam resztkę zachodu słońca - w przyszłym tygodniu już się może załapię na porządne zorze.
- po miesiącu ćwiczeń i ograniczania jedzenia udało mi się zrzucić grudniowe kilogramy. Mięśnie już się troche wyrobiły, żołądek obkurczył, przestało mnie ciągnąć do tuczącego jedzenia - w lutym mogę już
zacząć prawdziwe zrzucanie wagi.
- a do upałów jeszcze nadal kawał czasu i tym się też można cieszyć
A wy? Co lubicie w lutym?