sundace46
08.02.23, 06:58
Wczoraj drugi dzień w nowej pracy, w tej w której umowę podpiszą (chyba) dopiero w poniedziałek, jak ten śliczny szef wróci, poza tym ok. Jest nas 6 sztuk + szef.
Ja sie uczę od koleżanki Basi powiedzmy, pozostałe osoby robią zupełnie co innego. Zajmuję się szeroko rozumianą logistyką, przejazdami etc, ale nie tylko. Na razie się uczę, ale koło piątku- poniedziałku mam zacząć sama ogarniać. I teraz tak, kwestia telefonu, prosze wczoraj Basię ...daj mi proszę swój nr. tel. A Basia- po co ci?
Dla mnie zdziwienie, normą wg. mnie jest gdy koledzy koleżanki wymieniają sie telefonami, co to za tajemnica. Mówię, wiesz może ciebie nie być w pracy, a ja moge mieć pytanie, albo ja się mogę spóżnić, a może być coś do ogarnięcia na cito, przydałby sie kontakt.
I Basia, nie nie dam ci. I ucięła temat, odwróciła się na pięcie i poszła po kawę.
I teraz mój szok. Logistyka to taki kawałek chleba, że dynamika jest w to wpisana i zmiany, w nocy może się za przeproszeniem coś wys.ać, albo będzie potrzeba od rana dnia następnego dopilnowania, sprawdzenia, a odpukać mogę nie wiem złamać nogę, może mi zalać chałupę, mogę przyjść chwilę póżniej, no różnie bywa. Ja widzę to tak, dzwonie do Basi i proszę o dopilnowanie X w ramach koleżeńskiej przysługi. Dla mnie to norma. Tym bardziej, że oprócz Basi raczej nikt tego na szybko nie ogarnie.
I moje zdziwko, że odmówiła dania nr. tel. do dzisiaj mnie trzyma. Mam tylko nr tel do szefa, to co jak coś mi się odpukać wydarzy a trzeba bedzie na cito coś zrobić, mam dzwonic do szefa? Bzdura.
Spotkałyście się z czymś takim?