jammer1974
19.02.23, 14:45
Zainspirowana wlasnym niezwykle inspirujacym watkiem o zakochanej w joginie oraz pewnym wpisem na fajsie zakladam watek jak wyzej.
Wyjasniam ze mieszkam w Holandii i te konkretna rzeczywistosc bede z Polska porownywac z uwzglednieniem zachowan kobiet.
Ostatnio przeczytalam na fejsie wypowiedz znajomej ktora zawsze chetnie dzieli sie swoimi przemysleniami. Otoz z tej opowiesci wynikalo ze jest w szczesliwym zwiazku i ma motylki w brzuchu. okazalo sie ze o swoja milosc walczyla 10 lat. Streszcxajac perypetie pani od razu wiedziala ze to mezczyzna jej marzen i bardzo sie starala a pan sie wahal i migal oraz zastanawial. Szczesliwie dla obojga ostatnio dojrzal i cwierkaja sobie teraz jak wrobelki.
Ktora Polka by walczyla o faceta 10 lat. Mowiac mu o swoich uczuciach. Chyba zadna. Dla Polki bylaby to zenada, upokorzenie, smierc cywilna i gleboka dbalosc o uczucia tego pana zeby go nie narazic na jej uczucia.
Holenderka bez poczucia obciachu robila co robila (z sukcesem) i jeszcze to opisala.
Historie o nieszczesliwej jogince i liscie znacie. Pani nie ma poczucia ze by ja to upokorzylo, ze mialaby przestac siebie szanowac itp.
Polka jak z powiesci Rodziewiczowny dba o swoj honor. Holenderka chyba ma inne poczucie honoru.
A z drugiego bieguna. Jak juz zwiazek jest to Polka walczy do upadlego. Odchodzi tylko z powaznych przyczyn. Holenderka to szybko Bil. Przy pierwszych trudnosciach odchodzi bez mrugniecia powieka
Oczywiscie to uogolnienie bo wiadomo ze kazdy jest inny. Ale cos jednak w tym jest.