kocynder
11.03.23, 10:01
Oczywiście wiadomo, że ematki nie poruszają się po mieście ani autobusami ani tramwajami, no ale...
1. Odźwierni - osoby, które tuż po wejściu do wozu stają (najlepiej na stopniach) i blokują ruch. I nie mam na myśli tych, którzy na następnym przystanku wysiadają, ani sytuacji, gdy w wozie jest tłok i nie da się wejść głębiej. Ale wóz prawie pusty, a stanie takie cielę w przejściu, zwykle ze słuchawkami w uszach, żeby wysiąść musisz tracić w ramię to jeszcze oburzenie, że się zaczepia...
2. Hałaśnicy - tu są trzy kategorie, obie równie wkurzające:
a. rozmawiający głośno (obojętne czy przez telefon czy twarzą w twarz - na prawdę drażni, jeśli się wysłuchuje przez x przystanków, że ta Zośka to puszczalska jest i non-stop z kolejnym gachem się obściskuje, że Antoś miał niedyspozycję gastryczną (w wersji hard z opisem konsystencji i koloru tejże niedyspozycji) oraz jak się czuła mówiąca, kiedy bolała ją głowa/ząb/nerka.
b. grający w gierki, z taką upierdliwą piskającą muzyczką. Chyba każdy miał nieprzyjemność to słyszeć i nie wiele jest dźwięków równie paskudnych.
c. słuchający muzyki tak, że nie da się jej nie słyszeć - sorry, ale twoja playlista mnie nie interesuje i nie ma znaczenia czy słyszę Zenka Martyniuka czy Wolfganga Amadeusza Mozarta.
3. Najjaśniejsze "Madki" - roszczeniowe i żądające. Nie dla siebie, oczywiście, ale dla dzieciątka! Miejsca przy oknie, siedzącego, tego "obok" kierowcy, pojedynczego, wszystko co tylko sobie dzieciątko wymyśli. Serio, nie chodzi o to, że nie mogę ustąpić miejsca, ale jeśli ktoś podchodzi z hasłem "Ustąp, bo moja córeczka chce!" - to budzi reakcję "A mi to lotto!". Nie mam problemu jeśli matka podchodzi do mnie z uśmiechem i sformułowaniem "Przepraszam, ale córka lubi siedzieć koło okna/"obok" kierowcy, są wolne inne miejsca, czy mogłaby pani ją puścić?". Ok, nie ma sprawy. Bardziej chodzi o formę, niż o samą treść, choć, jeśli nie ma innych miejsc, nie widzę powodów, by po dniu pracy ustępować siedmiolatce wracającej z zabawy - argumenty o straszliwym zmiażdżeniu dziecka (które nie grozi dorosłym) w przypadku hamowania autobusu - proszę poprzeć statystyką ILE konkretnie było poważnych wypadków tego typu. Tak, byłam dzieckiem i mnie już jako dziecko uczono ustępować miejsca starszym, oraz tego że jak stoję w tramwaju/autobusie to MUSZĘ się trzymać poręczy, bo jak nie to mogę wyrżnąć o podłogę - i jakoś żyję.