obleciwa
01.04.23, 11:20
Klasyka gatunku. Byłam 9 lat z facetem. Nie chciał ślubu, nie chciał dzieci - pięknie to tłumaczył. Zawodowo robił wszystko, aby jak najmniej się narobić. W domu też nic. W pewnym momencie (35 lat) powiedziałam "dość" i rozstałam się. Od tego czasu minęły właśnie 4 lata i jestem w tym samym miejscu, w którym byłam. Dwa kilkumiesięczne związki, parę tygodniowych przygód. Nauczona doświadczeniem szukałam i szukam poważnie myślącego o życiu faceta, ogarniętego, na poziomie. A takich nie ma. Znaczy są, zajęci albo szukający tylko weekendowej kochanki. Tymczasem mój eks w międzyczasie zrobił wszystko, co było nieosiągalne, gdy był ze mną. Ożenił się (w dodatku kościelnie), drugi dziubdziuś w drodze, dwie podyplomówki, zmiana pracy, awans i ścieżka zawodowa, którą można nazwać karierą, właśnie kończy budowę domu (miał 2 mieszkania, żył głównie z czynszu, oba sprzedał i się budują). Skąd wiem? Rozstaliśmy się po przyjacielsku, mamy okazyjny kontakt i mamy się w znajomych w sm. Nie, nic do niego nie czuję, nie zazdroszczę mu, nie mam pretensji do niej, tylko mam żal do życia, że inna osiem lat młodsza ode mnie dostała to na tacy to, o co ja zabiegałam i chciałam chociaż w drobnej części. Życie jest jednak podłe i niesprawiedliwe. Wygadane