irma223
05.04.23, 16:56
tvn24.pl/katowice/czestochowa-osmiolatek-w-ciezkim-stanie-w-szpitalu-zarzuty-dla-ojczyma-i-matki-6885790
W skrócie: rodzina patchworkowa (nie, żebym coś miała przeciwko. Ale naświetlenie tła).
Ojciec ma 29-letnią córkę, wychowanicę domu dziecka oraz 8-śmioletniego i 7-dmioletniego syna z 35-letnią kobietą. Ale z nią nie mieszka. Ta 35-letnia kobieta jest zamężna z 27-latkiem, ma z nim też młodsze dzieci, najmłodsze ma 6 mies.
8-latek, mieszkający z matką i ojczymem, ma od miesiąca połamane nogi, a tydzień temu został oparzony. Ojczym prawdopodobnie bił go, kopał po całym ciele, przypalał papierosami, polewał wrzątkiem i wsadził na rozgrzany piec węglowy. Mamusia chroniła męża i nie pojechała z dzieckiem do lekarza. Dzieci się nie poskarżą, bo nie mówią, jak twierdzi ich najstarsza siostra.
Rodzina jest jednak pod opieką MOPS. I oczywiście MOPS nie zauważył żadnej przemocy.
"Żadnych skarg nie było, ani sygnałów". Stanem dziecka się zaniepokoił jego wujek.
Naprawdę może nikt nie zauważyć, że dziecko jest pobite, poparzone, ma połamane nogi? W szkole nikt nie zauważył?