ktopyta84
02.05.23, 19:47
Kilka lat temu wkopalam się z mężem w zakup mieszkania na kredyt. Pisze-wkopalam-bo mieszkanie „okazało się” w ogóle nieprzyszlosciowe, będzie traciło na wartości zamiast utrzymywać wartość albo zyskiwać. Nikt nas nie oszukał, po prostu byliśmy zmęczeni długim szukaniem, presja czasu, moja głupota. Mieszkanie jest odnowione, sam remont wykonany na najwyższym poziomie,jednak kamienica bardzo stara, z wieloma problemami, a wspólnota bardzo powolna i zlewająca. Na podstawie dotychasowego doświadczenia szacuje, ze obecne problemy kamienicy rozwiążą się za ok 2-3 lat, a wtedy przecież pojawią się kolejne. Czuje się w tym mieszkaniu złe, jak nie w domu, a za każdym razem jak wchodzę na klatkę schodową to mnie strzela

Co ważne-mamy kilkuletnia córkę. Chce się wymiksować z tego mieszkania i zastanawiam się w jaki sposób to zrobić. Moje dotyczasowe pomysły:
1. Sprzedać, chociaż na pewno nie sprzedam za cenę kupna czyli zostaniemy z długiem. Poza tym co wtedy? Wynająć coś i szukać kolejnego na zakup? mąż o sprzedaży nie chce słyszeć, bez konretnych powodow, po prostu chce mieć spokój.
2. Wynająć komuś obecne mieszkanie i…. Kupić nowe?? (Nie wiem czy nas stać na dwa kredyty, o tym zaraz).
3. Wynająć komuś obecne i …Wynająć coś dla siebie o lepszym standardzie? to chyba najgłupszy pomysł ze wszystkich.
4. macie jakiś inny pomysł?
kredyt jest na wiele lat, ale jak na razie nasza sytuacja finansowa jest dobra i do tej pory udaje nam się nadpłacać kredyt i co miesiąc płacić ratę x2. Ale tez niewiadomo ile ta dobra sytuacja będzie trwała, w końcu jest kryzys- niby nie na rynku pracy, ale znajomi +40 wokół tracą prace.
Jeśli jednak sytuacja się nie zmieni to myśle, ze za rok mielibyśmy na wkład własny na kolejny zakup mieszkania. Nie jestem pewna, czy chce pchać się w dwa kredyty, poza tym który bank nam taki da
Mamy tez niewielka kawalerkę w wielkiej płycie w dużym mieście studenckim, wynajmujemy ja od lat i nie chciałabym jej sprzedawać- chciałabym zostawić ja córce.
W zeszłym tygodniu byłam u dość przypadkowego doradcy finansowego, ale niestety miałam wrażenie, ze chce ściągnąć ze mnie jak najwiecej pieniędzy zamiast faktycznie pomóc.
Co myślicie? Widzicie jakieś inne rozwiązania? Zakup tego mieszkania to jedyne czego żałuje w życiu i cały czas o tym myśle, rano, w dzień i w nocy