leanne_paul_piper
08.05.23, 19:28
Dziś znów chodziłam po plaży, wielokrotnie wydeptanymi przez siebie ścieżkami i myślałam - wow, ile to już lat? Ile to już lat, od kiedy Kenia stała się moim drugim domem, moim homeland, ile to już lat, od kiedy tak mocno weszła mi w krwiobieg, że żadną siłą nie jestem w stanie jej z siebie wyrugować.
Jako, że akurat miałam na sobie koszulkę z napisem Kenya wszyscy pozdrawiali mnie, zwracając się do mnie Mama Kenya a ja mimo woli uśmiechałam się pod nosem. Zwłaszcza, że dla większości z nich od lat nie jestem obca. Nawet pies, ktorego spotkalam 5 lat temu na plaży, z którym podzieliłam się woda i z którym spędziliśmy razem całkiem miło Walentynki, wciąż mnie pamięta i przychodzi się przywitać.
Przechodzilam kolo mojego pierwszego hotelu, który przyjął mnie tę prawie dekadę temu jako nieświadoma niczego turystkę, żeby nie powiedzieć ignorantkę, i zalała mnie fala wspomnień. To przecież tutaj przy tych lwach się fotografowałam, do tego budynku poszłam na masaż, wreszcie to tu na plaży zobaczyłam po raz pierwszy swojego męża.
A teraz muszę patrzeć jak to wszystko niszczeje, popada w ruinę, stoi puste bez gości i wcale nie jestem pewna, że to tylko pora deszczowa jest temu winna. Z każdym kolejnym rokiem obserwuję, jak coraz więcej restauracji, barów i hoteli sie zamyka, niszczeje porzuconych na pastwę losu i chce mi sie płakać. Bo każde z tych miejsc znałam, bywałam tam wielokrotnie, mam tyle wspomnień z nimi związanych, a teraz powoli nie mam gdzie bywać. Te miejsca niszczeją, bo albo spadkobiercy są uwikłani w sprawy sądowe (a to zwykle rodzeństwo), albo przestały być rentowne, bo nastąpił odpływ turystów, albo pandemia ostatecznie położyła kres ich działalności. Mam wrażenie, że też w pewnym momencie Kenia przestała być modna, bo Niemcy, którzy przecież przyjeżdżali tutaj od lat 70tych, 80tych, po prostu zmienili swoje kierunki urlopowe, a nowi turyści nie przybyli. Jest tu trochę ruskiej wiary, coby nie powiedzieć dosadniej, ale mało, zbyt mało, by coś swoimi pieniędzmi spróbować naprawić. Do tego ogromna korupcja, która też uniemożliwia przedsiębiorcom normalne prowadzenie biznesu.
Codziennie na plaży spotykam ludzi, ktorzy probuja rozpaczliwie coś sprzedać, bo od tego, czy zarobią parę dolarów zależy, czy będą mieli co jeść dziś na kolacje albo wysłać coś rodzinie na wsi. I słowo daję, wiecej spotkałam dziś na plaży naganiaczy, niż turystów. Dziś spotkana dziewczyna zaproponowała mi godzinny masaż za 1000 szylingów kenijskich, a mnie coś ścisnęło za serce, bo pomyślałam, wow, przecież to jest 7 dolarów!
Jak ostatnio czekałam chwilę, aż mój masażysta bedzie wolny, to zobaczyłam, że jego tablice reklamowe w języku niemieckim i angielskim też czasy świetności mają już dawno za sobą. Brakuje liter, całe kawałki poodpadały, ale wiem, że tego nie naprawi, no bo za co. Ja tez z kolei nie chce stawiać się w pozycji białej pani z Europy, która ma nie wiadomo ile kasy (bo nie ma), aby rozdawać ją na prawo i lewo. Owszem, mogę zapłacić np. 20 dolarów za bardzo ładnie wyrzeźbione w drewnie zebry czy żyrafy, bo wiem, ze to jest uczciwa cena, i mimo, że sprzedający początkowo żąda 50$, wiem, że te 20$ wezmie z pocałowaniem ręki, ale przecież całego świata nie zbawię.
Dziś do drzwi mojej kurnej chatki nieśmiało zajrzał mały wychudzony niczym przecinek kotek - wystawie mu trochę mleka na noc, może wróci, ale znów, to tylko, kropla w morzu potrzeb.
To wszystko mnie strasznie dołuje i nie wiem, co mozna jeszcze zrobić, aby pomóc tym ludziom, nie mam dobrych rozwiązań, poza zachęcaniem ludzi, aby jednak przyjeżdżali tu na urlop, bo naprawde warto. Afryka na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę dzika i przerażająca, ale tak naprawde ludzie są super mili i po prostu ciekawi innych, co przyznaję, w pierwszym momencie może wydawać się trochę przytłaczające.
Tak tylko chcialam sie podzielić.
Btw. droga rzekomo budowana przez Chińczyków, która miałaby łączyć Mombase z poludniowym wybrzeżem, tak, aby nie trzeba było przekraczać rzeki promem, ciągle nieskończona i nie wiadomo, czy w ogóle powstanie.