kozaki_za_kolano
09.05.23, 18:38
Niech mi ktoś wyjaśni, do !@#$%& piiiiip piiiiip piiiip, dlaczego zawsze w kolejce do kasy znajdzie się jakiś "milusiński" albo "milusińska", którego czy którą mam ochotę ... pouczyć? (ale spokojnie, nie robię tego)
O co chodzi?
Stoję w kolejce do kasy, docieram do taśmy, wykładam swoje zakupy i stoję mniej więcej w połowie wyłożonych przeze mnie rzeczy. Nie za blisko osoby przede mną, ale i nie jakoś mega daleko. Po prostu przy swoich zakupach.
I kurczę zawsze znajdzie się ktoś, kto stojąc w kolejce za mną, po wyłożeniu swoich zakupów, staje tak, że dyszy mi na głowę.... Nie stoi przy swoich zakupach, tylko tuż tuż za mną, w połowie moich wyłożonych. Jak sięgam do torebki albo plecaka, to mimowolnie trącam go łokciem. A on nic, nie odsunie się nawet na milimetr. Jego czy jej zakupy zostają z tyłu. Docieram do kasy i nadal wisi mi na plecach, wrrrrr
A najgorzej, jak nie dość, że znacznie przekracza granicę dopuszczalnej bliskości z obcym, to jeszcze gada przez telefon. Aaaaaaa!!!!! Albo jak to para, która gada mi o 20 cm za uchem.
Noszzzz kurczę, nie można stanąć dwa kroki do tyłu przy swoich zakupach? Czy tylko ja mam takie szczęście? Mąż się śmieje, że ładnie pachnę, więc pewnie chcą mnie wąchać