cud_bogini_w_bikini
10.05.23, 11:01
Na początek historia z mojego nastoletniego życia.
Byłam w podstawówce dobrą uczennicą, bardzo obowiązkową. Jakoś tam mającą miejsce w klasie, bo zawsze chętnie dawałam spisać, albo tłumaczyłam zadania.
Zdarzyło się kiedyś, w ósmej klasie, że z pewnego przedmiotu dostaliśmy mnóstwo ćwiczeń do zrobienia w domu. Oczywiście zrobiłam, ale nie było mnie na lekcji, na której zadanie domowe było sprawdzane. Nikt poza mną go nie odrobił, ale klasa "wmówiła" nauczycielowi, że żadnego zadania nie kazał robił. Kiedy wróciłam, od razu zabrał mi zeszyt i udowodnił, że został okłamany. Cała klasa poza mną dostała po 3 jedynki za brak, za oszustwo i na przyszłość. Było tyle zadań, że ocen mógł postawić wiele. Ja dostałam kilka piątek z plusem

Te jedynki wpłynęły na ocenę na koniec. Ja miałam piątkę a reszta trójki.
Oczywiście zagrywka nauczyciela była beż sensu, a klasa uznała, że to ja jestem winna i zostałam ukarana ostracyzmem.
Jak wiecie pracuję. Szef został po swoich godzinach, by skontrolować moją pracę i okazało się, że mam węższy zakres obowiązków. Byłam zmuszona pokazać, że pracę zaczynam od korekty i klops. Źle sporządzone dokumenty powinny wracać na biurka dopołudniowe zmiany. Poprawić mogę ewentualnie 1- 2 drobne błędy, które dostrzegę, a nie weryfikować żmudnie całości. To nie jest moja praca, powinnam dostać bez pomyłek. Nie chcę pisać, co było dalej, ale czuję się jak, jak wtedy w szkole. I jest nie mniejsze poruszenie i konsekwencje. Pewien przedział czasowy do ponownego sprawdzenia przez grupę. Oczywiście deklaracje, że umowę będę miała na stałe.
Jeśli deklaracje konsekwencji za wcześniejsze błędy dla grupy zostaną zastosowane, to ja tej pracy nie udźwignę.
Nie chciałam niczego złego, chciałam precyzyjnie wykonać zadanie. Wiem, że one same muszą ponosić konsekwencje, a przełożony sprawdzać pracę , ale teraz wyszło "przeze mnie".